Oglądam bardzo mało horrorów. Co jest
tego powodem? Prosta sprawa, bardzo niski poziom produkcji tego typu. Ostatnimi
laty ciężko dostać porządny horror, który swoją siłę opierałby na mocnym
straszeniu. Zamiast tego dostajemy masę horroropodobnych tworów, slasherów,
opierających się na coraz to brutalniejszych i coraz to głupszych
scenariuszach. Filmy te bardziej obrzydzają widzowi seans, doprowadzając do
odruchu wymiotnego, niż go straszą. Ileż razy można oglądać kolejną część Piły?
Pierwsze części trzymały poziom, lecz im dalej tym gorzej. Ile razy można
oglądać kolejną część beznadziejnego według mnie Paranormal Activity? Naprawdę
ciężko mi doliczyć się kilku filmów które porządnie mnie nastraszyły. Do tego
stopnia, że po seansie bałbym się samemu w nocy wejść do lasu czy wyrzucić
śmieci. Rok 2013 w prawdzie dał nam Evil Dead, remake filmu z 1984 roku. Film
porządny, wykorzystujący tradycyjne techniki charakteryzacji zamiast masy
komputerowych efektów specjalnych. Tyle, że jest to bardziej slasher opierający
się na stopniowym likwidowaniu bohaterów,
niż horror. Nie mniej jednak trzyma wysoki jak na ten gatunek poziom.
Słyszeliście o jakimś innym dobrym filmie, który mógłby porządnie nastraszyć?
Bo ja nie.
James Wan to malezyjski reżyser,
człowiek odpowiedzialny za takie filmy jak pierwsza część „Piły”, całkiem dobry
„Wyrok Śmierci” oraz bardzo dobrze oceniany film „Naznaczony”. Jego najnowszym
dzieckiem jest „Obecność”. Film dzięki któremu uwierzyłem, że w dzisiejszych
czasach można stworzyć obraz, który potrafi wystraszyć widza w tak dużym
stopniu, że dostaje się ciarek na całym ciele. Na „Obecność” trafiłem zupełnie
przypadkiem przeglądając najnowsze trailery na YouTube. To co mnie od razu
urzekło to klimat lat 70, który można było odczuć już w tych krótkich
zwiastunach filmu. Jednakże głównym powodem dla którego wybrałem się na ten
film do kina, były bardzo dobre oceny w zagranicznych mediach. W obecnej chwili
oscylują one na poziomie 87%, to są świetne noty! Nie lubię oglądać horrorów w
kinie ponieważ obawiam się, że jakiś imbecyl z popcornem w garści popsuje mi
seans swoim zabójczo tępym śmiechem. Przełamałem się jednak i nie żałuję. Film
jest świetny!
Scenariusz „Obecności” oparty jest na
(podobno) prawdziwych wydarzeniach jakie miały miejsce w latach 70-tych
ubiegłego wieku. Mamy tu wielodzietną rodzinę Perronów. Rodziców i pięć córek.
Sprowadzają się oni do nowo kupionego domu na wsi. Jak się potem okazuje, dom
jest nawiedzony przez demony. Pochodzenie demonów ma swoje źródło bodajże w
XVIII wieku. Wtedy to właścicielka domu - wiedźma, zabiła swoje dziecko,
wyznała swe oddanie do szatana, przeklęła farmę i powiesiła się na gałęzi
drzewa. Od tamtego czasu dom nawiedzają pradawne złe siły co owocuje serią
morderstw i samobójstw.
Demony wyczuwają słabość w rodzinie
Perronów i postanawiają działać. Początkowo dają lekko o sobie znać, co
przeraża rodzinę. Matka (Lily Taylor) postanawia skontaktować się z Edem i
Lorraine Warren (Vera Farmiga, Patrick Wilson), małżeństwem demonologów. Osób przepędzających
wszelkie zjawy oraz zajmujących się logicznym wyjaśnianiem wszelakich
nadprzyrodzonych przypadków. Historia Warrenów jest bardzo ciekawym elementem
całej fabuły filmu. Podczas seansu poznajemy ich dawne losy. Dzięki ich
wykładom dowiadujemy się wielu ciekawostek chociażby na temat egzorcyzmów czy
pochodzenia demonów. Jest to jeden z mocniejszych punktów filmu. Jednakże jego
najmocniejszym punktem jest niesamowity klimat. Stary drewniany dom nad
jeziorem. Piwnica pełna rupieci. Postacie wystylizowane na lata 70.
Charakterystyczny ich ubiór. To wszystko daje nam możliwość lepszego wgłębienia
się w historię rodziny Perronów oraz jak się później okazuje Warrenów.
Warrenowie niechętnie przyjmuję sprawę
zbadania straszącego domu. Ma to związek z przeszłością. Lorraine jest medium,
potrafi połączyć się ze wspomnieniami osób z którymi ma styczność. Potrafi
odkryć historię jaką kryje stary dom. A co więcej „widzi” to czego dostrzec nie
mogę inni. Widzi demony które opanowały dom. To wszystko odbija się na jej
zdrowiu, a o to zdrowie bardzo obawia się jej mąż Ed. Nie chciałbym Wam zbytnio
spoilerować fabuły, więc oszczędzę sobie wyliczanie poszczególnych sytuacji w
jakich bohaterowie mają styczność ze zjawami. Powiem Wam tylko tyle, że film
dosyć długo się rozkręca ale jak już się rozkręci, to mamy jazdę na całego.
Pod względem technicznym „Obecność” stoi
na bardzo wysokim poziomie. Praca kamery jest perfekcyjna. Zdjęcia ostre i
nadające obrazowi klimatu. Muzyka skomponowana przez Josepha Bishara nadaje obrazowi
nastroju pełnego niepokoju przed tym co za chwilę może się wydarzyć na ekranie.
Ogólnie rzecz biorąc film nie wyróżnia się jakimiś nowatorskimi pomysłami,
jednak w wyśmienity sposób korzysta ze sprawdzonych rozwiązań. Rozwiązań które
wykorzystywane były w klasykach gatunku i które stanowiły o sukcesie wielu
produkcji kina grozy. Mam tu na myśli chociażby powolne najeżdżanie kamerą na
dany obiekt. Narastającą muzyką w momentach, w których na ekranie wydarzyć ma
się coś bardzo ważnego. Mignięcia postaci oraz gwałtowne ujęcia demonów.
Krótko podsumowując. „Obecność” to
według mnie główny kandydat do miana horroru roku. Film przesączony świetnym
klimatem. Bardzo dobrymi zdjęciami, nastrajającą muzyką. Film który naprawdę
straszy, do tego stopnia, że wywołał u mnie szybsze bicie serca. Jest to
nadzieja na to, że powstawać będzie coraz więcej filmów grozy, które będą
opierać się na straszeniu, a nie obrzydzaniu nam życia podczas seansów. Wam
polecam wizytę w kinie, a sam zabieram się za nadrobienie starszych produkcji
reżysera.
Z dobrych horrorów polecam "Egzorcyzmy Emily Rose" i "Dead Silence" ;) Fakt, że starawe.
OdpowiedzUsuńEgzorcyzmy widziałem, Dead Silence niestety nie :)
OdpowiedzUsuńfilm bardzo bardzo ciekawy, zastanawia mnie tylko jedna rzecz. dlaczego "amerykanie" nie zawijaja kołdry pod nogi? Wiadomo że to uchroni przed wszystkim;)
OdpowiedzUsuńBo to by było zbyt proste :D
OdpowiedzUsuń