czwartek, 25 września 2014

Cichy bohater - "Bez litości".

Pamiętacie świetny "Dzień próby" z oscarową rolą Denzela Washingtona? Reżyser wspomnianego filmu Antoine Foqua, ponownie poprosił aktora o współpracę, czego efektem jest wchodzący na ekrany kin obraz pt. "Equalizer" bądź jak kto woli "Bez Litości". Po kilku naprawdę średnich produkcjach reżyserowi udało się stworzyć kawał naprawdę dobrego, trzymającego w napięciu kina. Czego bądź kogo to zasługa? O tym niżej.

Bohaterem filmu jest Robert McCall (Denzel Washington) były agent CIA, który powiedzmy, że w ramach odskoczni od zawodu, dorabia jako pracownik sieci sklepów z artykułami budowlanymi. Na każdym kroku niesie pomoc oraz dobrą radę potrzebującym. Ogólnie rzecz biorąc to taki typ dobrego wujka. Samotnik, cierpiący na bezsenność. Sprawy zaczynają się zmieniać w momencie gdy niepełnoletnia prostytutka Teri (Chloë Grace Moretz), którą bohater spotyka dosyć często w barze, zostaje brutalnie pobita. Jest to moment, w którym nasz protagonista zaczyna stopniowo ujawniać swoje ukryte zdolności.

Bohater wyrusza na wojenną ścieżkę, a na swojej drodze spotyka naprawdę poważnego przeciwnika. Jest nim niejaki Teddy (Marton Csocas). Były radziecki agent, prawa ręka rosyjskiego oligarchy Vladimira Pushkina. To typ wyrafinowanego, bezlitosnego gościa od brudnej roboty. Wcielający się w niego Csocas spisał się w roli doskonale. Wzbudza w widzu uczucie niechęci do granego przez siebie bohatera. Jest w swojej roli szalenie autentyczny, wzbudzający strach oraz niepewność kolejnego ruchu jaki wykona. Na drugim i trzecim planie wtórują mu: Chloë Grace Moretz, Johnny Skourtis, David Harbour czy Melissa Leo. Są to jednak role tylko dobre. Nieco bladnące na tle postaci Teddy’ego.

Bezapelacyjnie najjaśniejszym punktem “Bez litości” jest główny bohater. Denzel Washington stworzył świetną kreację. Z jednej strony to osoba samotna, cierpiąca z jakiegoś powodu. Z drugiej - profesjonalista, budzący podziw swoimi umiejętnościami. Uwierzcie mi na słowo. To co bohater momentami wyczynia na ekranie przechodzi ludzkie pojęcie, a gama sposobów likwidacji przeciwników wydaje się być nieograniczona.


Nie samymi bohaterami ten film stoi. Ma nam do zaoferowania naprawdę zgrabną, świetnie przedstawioną fabułę. Co najważniejsze, trzyma ona w napięciu od początku do samego końca. Widz tak naprawdę nie wie czego może spodziewać się po bohaterze. Czy są dla niego jakieś granice, których nie będzie w stanie przekroczyć. “Bez litości” to bardzo dobry przedstawiciel kina zemsty, wymierzania sprawiedliwości. To za razem trzymający w napięciu thriller oraz nie zważając na tempo, dobre kino akcji. Na tle produkcji wzorowanych na “Uprowadzonej”, które tak licznie zalewają ekrany kin, najnowsze dzieło Foqua nie ma się czego wstydzić. Ba! Ma prawo iść przed siebie z podniesionym czołem. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz