„The Wolverine” jest to po średnio
udanym „X-Men Geneza: Wolverine” kolejne podejście do postaci bodajże najpopularniejszego z
X-Menów. Nie będę ukrywał, że bardzo liczyłem na film o wiele bardziej dojrzały
niż produkcja z 2009 roku. Moim skrytym marzeniem była kategoria wiekowa „R”.
Czyli krew, wulgarne słownictwo, krew, flaki, odrywanie kończyn, krew, dużo
brutalności, no i jeszcze trochę krwi na szponach Rosomaka (Hugh Jackman). Emocje
troszkę opadły gdy dowiedziałem się, że film dostanie kategorię wiekową PG13.
Niemniej jednak, pomimo wielu zakazów, reżyserowi Jamesowi Magoldowi udało się
nakręcić film w poważnym tonie, z elementami niewymuszonego humoru. A na
dodatek jest on wystarczająco brutalny jak na tak niską kategorię wiekową. Co
więcej, ucieszyłem się ogromnie na wieść, iż wydanie dvd/bluray będzie nie
dość, że dłuższe od wersji kinowej, to bardziej brutalne i krwawe. Już nie mogę
się doczekać!
Przejdźmy do filmu. Fabuła zainspirowana
jest serią komiksów przedstawiającą przygody Rosomaka w Japonii. Także, pod
względem fabularnym film niczym nowym nie powinien Was widzów zaskoczyć. Nie
miałem styczności z tym komiksem, jednak z tego co udało mi się wyczytać w
sieci, w filmie na próżno szukać jakiś większych, kontrowersyjnych zmian fabularnych.
Obraz już na samym początku uderza nas mocną sceną (retrospekcją) dziejącą się
w czasie II Wojny Światowej. Otóż Logan zamknięty jest w obozie dla jeńców
wojennych w Nagasaki, podczas gdy amerykanie zrzucają w bliskiej odległości od
niego bombę atomową. Mutant wykorzystując swoją zdolność szybkiej regeneracji,
ratuje życie jednemu z japońskich żołnierzy imieniem Yashida (Hal Yamanouchi).
Ten w podzięce i jednocześnie w niedowierzaniu iż udało im się przetrwać wybuch
bomby atomowej, postanawia podarować wybawcy swoją katanę. Jednakże bohater nie
przyjmuje jej, prosi Japończyka aby przechował ją dla niego, a on na pewno się
po nią w przyszłości zgłosi. Nagle akcja przenosi się do sypialni w której
Logan leży obok Jean Grey (Famke Jenssen), swojej wielkiej miłości. Jeśli
oglądaliście trylogię X-Men, to wiecie iż to właśnie Wolverine uśmiercił
potężną mutantkę. Akcja przenosi się do czasów obecnych i wtedy staje się
jasne, że Logana męczą koszmary wywoływane poczuciem winy i bezradności.
Wiedzie on tryb życia odludka. Sypia w lesie, pod gołym niebem. Przybliża go to
coraz bardziej do dzikiej strony natury, co z resztą widać po wyglądzie naszego
bohatera.
Pewnej nocy Logan wściekły na
kłusowników udaje się do lokalnego baru. Tam wymierzając im sprawiedliwość,
spotyka młodą Japonkę imieniem Yukio (Rila Ai Fukushima). Jak
się okazuje została ona wysłana przez jego dawnego przyjaciela Yashide, w celu
odszukania Logana i sprowadzenia go do Tokio. Staremu Japończykowi zostało już
niewiele czasu, więc chciał osobiście pożegnać się z mutantem i podziękować mu
za uratowanie życia podczas wojny. Jak się potem okazuje motyw ich spotkania
nie jest tak prosty na jaki wygląda. W całą historię niespodziewanie wplątuje
się wnuczka Yashidy, jak się okazuje najpotężniejszego człowieka w kraju
kwitnącej wiśni. Mamy tu również motyw czysto polityczny. Ludzi zachłannych na
władzę oraz ogromne pieniądze. Yashida umiera, odbywa się jego pogrzeb, a na
nim dochodzi do ataku zamaskowanych przestępców. Logan wraz z wnuczką o imieniu
Mariko (Tao Okamoto) uciekają do położonej pod Nagasaki rodzinnej posiadłości.
Oczywiście w pogoni za nimi rusza tabun przeciwników. Logan rozprawia się z
nimi w szalenie efektowny sposób na dachu jednego z najszybszych pociągów na
świecie. No dobrze to tyle o fabule, resztę proponuję obejrzeć w kinie. Dodam
tylko, że jest naprawdę ciekawie. Są tu elementy dramatu, lekkiej komedii, a
nawet romansu. Wszystko to jednak nakręcone jest w naprawdę poważnym, momentami
mrocznym tonie.
Osoby które idą do kina tylko dla
szalenie efektownych i szalenie drogich efektów specjalnych, mogą się nieco
zawieść. Ten film to nie jest wielka wydmuszka nafaszerowana coraz to większymi
eksplozjami. Siłą tego obrazu jest bardzo dobra, wciągająca fabuła. Bardzo
dobrze skonstruowane postacie. Postać grana przez Hugh Jackmana jest mega
wyrazista. Logan jest gburowaty, rzuca ciętymi ripostami, z nikim się nie
cacka, a przede wszystkim jest porządnie wkurwi*ny. A wkurwi*ny Logan to taki
jakiego lubimy najbardziej. Muszę koniecznie dodać, że aktor naprawdę stanął na
wysokości zadania. Nie chcę się nawet zastanawiać ile czasu musiał spędzić na
siłowni, aby w wieku 44 lat wyglądać tak rewelacyjnie! Kawał z niego
skurczybyka! Należy mu się pełen szacunek za tak ciężką pracę włożoną w
stworzenie tej postaci.
Jednym z największych przeciwników, z
którym Logan musi stoczyć walkę jest Srebrny Samuraj. Aż do ostatniego momentu
nie wiadomo kto tak naprawdę wciela się w tę postać. Kto kryje się pod srebrnym
hełmem z adamantium. Uwierzcie mi, powinniście być zaskoczeni takim zwrotem
akcji. Warto również wspomnieć o postaci Viper (Swietłana Chodczenkowa).
Jest ona naukowcem pracującym dla Yashidy, a co ważniejsze jest mutantką. To
głównie przez jej działanie Logan staje się mniej odporny na wszelkiego typu
rany odnoszone podczas pojedynków. Nadal przyjmuje na klatę kilka pocisków z
pistoletu ale jego zdolność regeneracji nie działa już tak sprawnie jak przed
spotkaniem ze Żmiją.
To co warto wspomnieć, a czego trudno
się domyśleć ze zwiastunów to fakt, iż mniej więcej połowa dialogów całego
filmu odbywa się w języku japońskim. Nadaje to tej produkcji niebywałego
klimatu. Większość akcji dzieje się właśnie w Japonii i moim zdaniem był to
strzał w dziesiątkę. Krajobrazy tego kraju, charakterystyczne budownictwo, wystrój
pomieszczeń. To wszystko daje naprawdę świetny efekt i urok tej produkcji. Ważnym
elementem budującym nastrój jest muzyka skomponowana przez Marco Beltriamiego. Nadaje
ona każdej scenie odpowiedniego tonu. Jest klimatyczna, z elementami
orientalnych motywów.
„The Wolverine” to naprawdę coś świeżego
w gatunku komiksowymi ekranizacjami. Nie jest to żaden odgrzewany kotlet. Nie
jest to również pozycja oparta tylko i wyłącznie na efektowności. Tutaj efekty
specjalne schodzą na drugi plan i kryją się w cieniu czegoś ważniejszego –
fabuły. Logan jak wiadomo nie jest do końca pozytywną postacią. Ma dosyć
brutalną przeszłość. Nawet w tym filmie można odczuć iż jest lekko odpychający.
Nie mniej jednak jest to postać która z całego panteonu mutantów najbardziej zasługuje na
porządną ekranizację. I moim zdaniem ten film jest porządnie zrealizowanym
hołdem złożonym tej jakże popularnej w świecie komiksu postaci. Wam polecam
udać się do kina, a sam z niecierpliwością wyczekuje już wydania na nośniku, z
wyższą kategorią wiekową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz