środa, 24 lipca 2013

Rosomak w orientalnym stylu - "The Wolverine".

   „The Wolverine” jest to po średnio udanym „X-Men Geneza: Wolverine” kolejne podejście  do postaci bodajże najpopularniejszego z X-Menów. Nie będę ukrywał, że bardzo liczyłem na film o wiele bardziej dojrzały niż produkcja z 2009 roku. Moim skrytym marzeniem była kategoria wiekowa „R”. Czyli krew, wulgarne słownictwo, krew, flaki, odrywanie kończyn, krew, dużo brutalności, no i jeszcze trochę krwi na szponach Rosomaka (Hugh Jackman). Emocje troszkę opadły gdy dowiedziałem się, że film dostanie kategorię wiekową PG13. Niemniej jednak, pomimo wielu zakazów, reżyserowi Jamesowi Magoldowi udało się nakręcić film w poważnym tonie, z elementami niewymuszonego humoru. A na dodatek jest on wystarczająco brutalny jak na tak niską kategorię wiekową. Co więcej, ucieszyłem się ogromnie na wieść, iż wydanie dvd/bluray będzie nie dość, że dłuższe od wersji kinowej, to bardziej brutalne i krwawe. Już nie mogę się doczekać!


Przejdźmy do filmu. Fabuła zainspirowana jest serią komiksów przedstawiającą przygody Rosomaka w Japonii. Także, pod względem fabularnym film niczym nowym nie powinien Was widzów zaskoczyć. Nie miałem styczności z tym komiksem, jednak z tego co udało mi się wyczytać w sieci, w filmie na próżno szukać jakiś większych, kontrowersyjnych zmian fabularnych. Obraz już na samym początku uderza nas mocną sceną (retrospekcją) dziejącą się w czasie II Wojny Światowej. Otóż Logan zamknięty jest w obozie dla jeńców wojennych w Nagasaki, podczas gdy amerykanie zrzucają w bliskiej odległości od niego bombę atomową. Mutant wykorzystując swoją zdolność szybkiej regeneracji, ratuje życie jednemu z japońskich żołnierzy imieniem Yashida (Hal Yamanouchi). Ten w podzięce i jednocześnie w niedowierzaniu iż udało im się przetrwać wybuch bomby atomowej, postanawia podarować wybawcy swoją katanę. Jednakże bohater nie przyjmuje jej, prosi Japończyka aby przechował ją dla niego, a on na pewno się po nią w przyszłości zgłosi. Nagle akcja przenosi się do sypialni w której Logan leży obok Jean Grey (Famke Jenssen), swojej wielkiej miłości. Jeśli oglądaliście trylogię X-Men, to wiecie iż to właśnie Wolverine uśmiercił potężną mutantkę. Akcja przenosi się do czasów obecnych i wtedy staje się jasne, że Logana męczą koszmary wywoływane poczuciem winy i bezradności. Wiedzie on tryb życia odludka. Sypia w lesie, pod gołym niebem. Przybliża go to coraz bardziej do dzikiej strony natury, co z resztą widać po wyglądzie naszego bohatera.


Pewnej nocy Logan wściekły na kłusowników udaje się do lokalnego baru. Tam wymierzając im sprawiedliwość, spotyka młodą Japonkę imieniem Yukio (Rila Ai Fukushima). Jak się okazuje została ona wysłana przez jego dawnego przyjaciela Yashide, w celu odszukania Logana i sprowadzenia go do Tokio. Staremu Japończykowi zostało już niewiele czasu, więc chciał osobiście pożegnać się z mutantem i podziękować mu za uratowanie życia podczas wojny. Jak się potem okazuje motyw ich spotkania nie jest tak prosty na jaki wygląda. W całą historię niespodziewanie wplątuje się wnuczka Yashidy, jak się okazuje najpotężniejszego człowieka w kraju kwitnącej wiśni. Mamy tu również motyw czysto polityczny. Ludzi zachłannych na władzę oraz ogromne pieniądze. Yashida umiera, odbywa się jego pogrzeb, a na nim dochodzi do ataku zamaskowanych przestępców. Logan wraz z wnuczką o imieniu Mariko (Tao Okamoto) uciekają do położonej pod Nagasaki rodzinnej posiadłości. Oczywiście w pogoni za nimi rusza tabun przeciwników. Logan rozprawia się z nimi w szalenie efektowny sposób na dachu jednego z najszybszych pociągów na świecie. No dobrze to tyle o fabule, resztę proponuję obejrzeć w kinie. Dodam tylko, że jest naprawdę ciekawie. Są tu elementy dramatu, lekkiej komedii, a nawet romansu. Wszystko to jednak nakręcone jest w naprawdę poważnym, momentami mrocznym tonie.


Osoby które idą do kina tylko dla szalenie efektownych i szalenie drogich efektów specjalnych, mogą się nieco zawieść. Ten film to nie jest wielka wydmuszka nafaszerowana coraz to większymi eksplozjami. Siłą tego obrazu jest bardzo dobra, wciągająca fabuła. Bardzo dobrze skonstruowane postacie. Postać grana przez Hugh Jackmana jest mega wyrazista. Logan jest gburowaty, rzuca ciętymi ripostami, z nikim się nie cacka, a przede wszystkim jest porządnie wkurwi*ny. A wkurwi*ny Logan to taki jakiego lubimy najbardziej. Muszę koniecznie dodać, że aktor naprawdę stanął na wysokości zadania. Nie chcę się nawet zastanawiać ile czasu musiał spędzić na siłowni, aby w wieku 44 lat wyglądać tak rewelacyjnie! Kawał z niego skurczybyka! Należy mu się pełen szacunek za tak ciężką pracę włożoną w stworzenie tej postaci.

Jednym z największych przeciwników, z którym Logan musi stoczyć walkę jest Srebrny Samuraj. Aż do ostatniego momentu nie wiadomo kto tak naprawdę wciela się w tę postać. Kto kryje się pod srebrnym hełmem z adamantium. Uwierzcie mi, powinniście być zaskoczeni takim zwrotem akcji. Warto również wspomnieć o postaci Viper (Swietłana Chodczenkowa). Jest ona naukowcem pracującym dla Yashidy, a co ważniejsze jest mutantką. To głównie przez jej działanie Logan staje się mniej odporny na wszelkiego typu rany odnoszone podczas pojedynków. Nadal przyjmuje na klatę kilka pocisków z pistoletu ale jego zdolność regeneracji nie działa już tak sprawnie jak przed spotkaniem ze Żmiją.


To co warto wspomnieć, a czego trudno się domyśleć ze zwiastunów to fakt, iż mniej więcej połowa dialogów całego filmu odbywa się w języku japońskim. Nadaje to tej produkcji niebywałego klimatu. Większość akcji dzieje się właśnie w Japonii i moim zdaniem był to strzał w dziesiątkę. Krajobrazy tego kraju, charakterystyczne budownictwo, wystrój pomieszczeń. To wszystko daje naprawdę świetny efekt i urok tej produkcji. Ważnym elementem budującym nastrój jest muzyka skomponowana przez Marco Beltriamiego. Nadaje ona każdej scenie odpowiedniego tonu. Jest klimatyczna, z elementami orientalnych motywów.

„The Wolverine” to naprawdę coś świeżego w gatunku komiksowymi ekranizacjami. Nie jest to żaden odgrzewany kotlet. Nie jest to również pozycja oparta tylko i wyłącznie na efektowności. Tutaj efekty specjalne schodzą na drugi plan i kryją się w cieniu czegoś ważniejszego – fabuły. Logan jak wiadomo nie jest do końca pozytywną postacią. Ma dosyć brutalną przeszłość. Nawet w tym filmie można odczuć iż jest lekko odpychający. Nie mniej jednak jest to postać która z całego panteonu mutantów najbardziej zasługuje na porządną ekranizację. I moim zdaniem ten film jest porządnie zrealizowanym hołdem złożonym tej jakże popularnej w świecie komiksu postaci. Wam polecam udać się do kina, a sam z niecierpliwością wyczekuje już wydania na nośniku, z wyższą kategorią wiekową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz