W 2010 roku Matthew Vaughn dał nam film
„Kick-Ass”. Obraz ten był ekranizacją komiksu o tym samym tytule. Był to film
udany, pokazujący nam świeże spojrzenie na tematykę superbohatera. Film zdobył
uznanie zarówno widzów jak i krytyków, jego ocena oscyluje na granicy 77%
pozytywnych opinii. Co ciekawe reżyser oraz scenarzysta w jednej osobie,
pieniądze na ten film zdobył głównie dzięki własnemu samozaparciu. Domyślacie
się, że mało który producent tak od ręki machnąłby kilkadziesiąt milionów na
film z kategorią „R”. Film w którym to mała dziewczynka rozprawia się w krwawy
sposób z bandziorami, przy użyciu broni białej. A jej tatuś za dnia policjant,
w nocy staje się stróżem prawa wyglądem przypominającym Batmana z obsesją likwidowania przestępców. Jednakże na całe szczęście udało się zebrać pieniądze,
bowiem pierwsza część „Kick-Ass” to film bardzo dobry.
Mamy rok 2013 i lada chwila na ekranach kin
zagości „Kick-Ass 2”. Na stołku reżysera tym razem Jeff Wadlow. Człowiek
odpowiedzialny chociażby za bardzo średnie „Po prostu walcz!”. Nie wróżyło to
nic dobrego i niestety w praniu wyszły moje obawy. Jego najnowszy film jest
bardzo nierówny. Z resztą oceny na poziomie 29% mówią same za siebie. Jednakże zacznijmy
od plusów. Pierwsza połowa jest naprawdę bardzo dobra. Pełna komicznego humoru
i absurdalnych zabawnych sytuacji. To w tej części obrazu poznajemy nowych
bohaterów, którzy postanawiają wraz z głównym bohaterem likwidować zło.
Dowiadujemy się co w wolnym czasie robi Kick-Ass (Aaron Taylor-Johnson)
oraz Hit Girl (Chloë Grace Moretz ). Jesteśmy świadkami przemiany Red
Mista w (uwaga, uwaga) The Motherfuckera (Christopher Mintz-Plasse). Powodem tej przemiany jest
oczywiście chęć zemsty na Kick-Assie za zabicie (a raczej wysadzenie go
bazooką) ojca Red Mista. W skład ekipy dobrych bohaterów wchodzi przede
wszystkim przywódca, Pułkownik Stars and Stripes (rewelacyjny Jim Carrey!),
Night Bitch, inspirowany Batmanem - Battle Guy, podróbka Spider-Mana - Insect
Man oraz Dr. Gravity. Podczas seansu nie da się nie odczuć, że cały film jest
jedną wielką beką z amerykańskiej popkultury w którą wliczyć należy przede
wszystkim komiksy i filmy o superbohaterach.
Film Wadlowa zwraca również sporo
uwagi na życiowe rozterki dwójki głównych bohaterów. Hit Girl dosłownie zmaga
się z pierwszym „zauroczeniem?”. W totalnie odjechany sposób stawia czoła
najpopularniejszej dziewczynie w szkole. Ma problemy ze swoim opiekunem,
przyjacielem zmarłego ojca. Kick-Ass ma problemy z ojcem, który obawia się czy
syn nie zażywa narkotyków. Na domiar złego, w dosyć niezręcznej sytuacji rzuca
go dziewczyna. Jednakże bohaterowie doświadczeni przez los nie załamują się, a
stawiają czoła przeciwnościom losu. W
momencie gdy zgraja bandytów pod dowództwem The Motherfuckera zaczyna siać
spustoszenie w mieście, film moim zdaniem traci cały swój urok i zamienia się w
(prawie) pozbawioną humoru sieczkę. Jednym może to przypaść do gustu, mi
natomiast z ręką na sercu bardziej podobała się pierwsza połowa tego filmu.
Miała ona swój komiksowy urok.
"Kick-Ass
2" daje radę, jednakże dupy mi nie skopał. Pierwsza połowa świetna, pełna
humoru. W drugiej film robi się o wiele poważniejszy, przy czym traci swój
urok. Film powiela wady swojego poprzednika w jeszcze większym stopniu. Z
jednej strony chce być mega śmieszny, wręcz chce być parodią. Z drugiej
prezentuje się bardzo poważnie i brutalnie. Na plus zasługuje przede
wszystkim rola Jima Carrey’a, gość kradnie każdą scenę w której występuje.
Cieszy mnie też fakt, że zaledwie 16 letnia Chloë Grace Moretz, z każdą
rolą prezentuje się coraz lepiej na ekranie. Bez wątpienia czeka ją świetna
kariera aktorska. Podsumowując, jeśli nie przeszkadza wam lejąca się krew,
odcinanie rąk i lubicie mocny sytuacyjny dowcip, to śmiało możecie wybrać się
na „Kick-Ass 2” do kina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz