sobota, 19 października 2013

Kasyno zawsze wygrywa - "Ślepy Traf".

Justin Timberlake coraz częściej próbuje swoich sił w kinie. Śmiem rzec, że w obecnej chwili bardziej z niego aktor niż piosenkarz. Uwielbiany przez rzeszę kobiet gwiazdor stwierdził nawet, że zamierza w przyszłości powalczyć o Oscara. Problem w tym, że żeby zdobyć tą nagrodę, trzeba się czymś wykazać. W szczególności świetnym aktorstwem. Jakość odgrywanych ról jest o wiele ważniejsza od ich ilości. Spójrzcie na Daniela Day-Lewisa. Gra średnio w 1 filmie na 2-3 lata, a na koncie ma rekordowe 3 Oscary za role pierwszoplanowe. Czemu o tym piszę na wstępie? A temu, że Timberlake’owi  jeszcze bardzo daleko do poziomu aktorskiego, dającego szansę na nagrodę Akademii.


Najnowszy film z udziałem Justina T. to „Runner Runner”, ochrzczony przez polskich tłumaczy jako „Ślepy Traf”. Obok piosenkarza występują w nim takie nazwiska jak Ben Affleck oraz Gemma Arterton. Jak wygląda ich poziom aktorstwa? Jest bardzo nierówny. Seans tego filmu nie zmienił mojego zdania odnośnie jednej sprawy. Mianowicie nadal śmiem twierdzić, że z Afflecka znacznie lepszy reżyser niż aktor. Chociaż przyznam, ze w porównaniu do Timberlake’a cieszyłem się widząc go na ekranie. Logicznie podobne wydawałoby się nastawienie do Gemmy Arterton. Niestety, Brytyjka nie prezentuje jednak niczego godnego uwagi. Podczas seansu miałem wrażenie, że ktoś jej niedokładnie nałożył na skórę samoopalacz. Aktorstwo Arterton w tym filmie ogranicza się do bycia i prezentowania się w miarę dobrze na ekranie. Spodziewałem się czegoś więcej po tej aktorce. Rola która przypadła mi do gustu, to występ Anthony’ego Mackie, grającego agenta FBI. Niestety, jest to to występ epizodyczny i nie jest nam dane oglądać go zbyt długo na ekranie.


Jak prezentuje się fabuła filmu? Timberlake gra studenta Princeton, niejakiego Richiego Fursta, który bawi się w hazard. Jednocześni zachęcając do tego innych studentów. Dowiaduje się o tym dziekan i grozi mu wydaleniem z uczelni. Bohater stoi przed trudnym wyborem, bowiem hazard to jedyne źródło pieniędzy, których potrzebuje na opłacenie czesnego. Stawia więc wszystkie swoje oszczędności w celu wygrania kwoty jaką musi wpłacić na konto uczelni w przeciągu kilku dni. Jak to bywa w filmach, oczywiście przegrywa całą kwotę. Jednak bohater twierdzi, że został oszukany przez internetowe kasyno. Postanawia udać się na Kostarykę, w celu spotkania się z szefem kasyna, Ivanem Blockiem oraz odzyskania straconych pieniędzy. Odzyskuje nie tylko całą sumę, dostaje również propozycję współpracy z Blockiem. Jest to łatwa kasa, która okazuje się być jednocześnie powodem późniejszych dużych kłopotów bohatera. Ogólnie film jest lekki w odbiorze. Z tym, że fabularnie nie ma mowy o jakimkolwiek zaskoczeniu. Wszystko dostajemy na tacy bez konieczności wysilania mózgownic.         


Elementami do których ciężko się w przypadku tej produkcji przyczepić, są zdjęcia oraz warstwa muzyczna. Kawałki lecące w tle są przyjemne dla ucha i tworzą lekki, wakacyjny klimat. Zdjęcia są ostre, praca kamery również nie daje powodów do narzekania. Nawet w scenach pościgów, w których kamera porusza się bardzo dynamicznie, nie doświadczamy efektu przypominającego zawroty głowy. Kostaryka w tym filmie jest barwną, pełną kolorów krainą, w której aż chce się żyć.

Krótko podsumowując. „Ślepy Traf” jest filmem co najwyżej dobrym. Jest to produkcja typu „obejrzeć i zapomnieć”. Nieangażująca zbyt mocno widza w to co dzieje się na ekranie. Ot taki lekki film na wieczór. Jest to obraz, który nie zaskakuje fabularnie i nieco zawodzi pod względem aktorstwa. Jest to film dobry do paczki chipsów, piwka w ręku i wygodnej kanapy w domowym zaciszu. Justin Timberlake musi staranniej dobierać sobie role, jeśli na poważnie myśli o zdobyciu Oscara.

2 komentarze:

  1. Timberlake jest utalentowany, jest obyty z kamerą. Z pierwszym planem jednak sobie nie radzi. Filmu nie widziałem. Widziałem z nim "In Time" - dla mnie żenujący obraz, gdzie Timberlake'a było już za dużo. Nie potrafi zaciekawić widza sobą przez całe 2 godziny. Gdy ma epizod, jak w Social Network, wypada super. Także z tym - "...jeśli na poważnie myśli o zdobyciu Oscara." - nie przesadzałbym :) Na razie nie myśli, na razie nabija licznik znajomości w Hollywood :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń