"Carrie" jest ekranizacją pierwszej powieści jaka wyszła spod pióra Stephena Kinga. Nie jest to pierwsze podejście do tej postaci, bowiem w latach wcześniejszych (1976 oraz 2002) można było obejrzeć dwie inne ekranizacje tej powieści. W ciągu każdego roku powstaje kilka produkcji na podstawie powieści czy opowiadań amerykańskiego pisarza, jednak tylko niewiele z nich okazuje się być perełkami. Chyba każdy z nas oglądał "Lśnienie" z genialnym Jackiem Nicholsonem, magiczną "Zieloną Milę" czy "Misery" z równie dobrą Kathy Betes. O arcydziele kinematografii czyli "Shawshank Redemption" nie wspomnę. Do jakiej więc grupy można zaliczyć tegoroczną "Carrie"? Z przykrością stwierdzam, iż bliżej jej do rozczarowań niż perełek.
Film opowiada o losach tytułowej nastolatki.
Mieszka ona z matką, która z całych sił stara się wychować swoją córkę na
porządną chrześcijankę. Aż do przesady. Skutkuje to tym, że Carrie w oczach
swoich rówieśników postrzegana jest jako dziwadło. Dziewczyna trzyma się na
uboczu i nawet nie zamierza zbytnio się wychylać. Niestety nie ochrania jej to
przed niezliczoną ilością drwin. Człowiekowi, który ogląda ten film, aż żal
patrzeć na te wszystkie sytuacje.
Chloë Grace Moretz w głównej roli spisuje się
naprawdę dobrze. Jest to zdecydowanie ścisła czołówka młodych aktorek rodem z
Hollywood (nie mylić z gwiazdkami Disney'a). Aktorzy z drugiego planu
wypełniają swoje role w należyty sposób. Jest jednak jedna postać, na której
chciałbym się troszkę dłużej skupić. Mianowicie chodzi o matkę Carrie.
Ogólnie rzecz biorąc film nie jest zły. Nie
jest też wybitną produkcją. Ścieżka dźwiękowa dodaje ciekawego klimatu. Efekty
specjalne są naprawdę dobre. Jednak czegoś tej produkcji brakuje, żebym
zapamiętał ją na dłużej. Jest to całkiem dobra ekranizacja, która niestety
momentami trąci gimnazjalnym, gówniarskim klimatem. Poleciłbym ją tylko fanom
młodej Chloë Grace Moretz oraz zagorzałym fanom Kinga. „Carrie”
jest niestety w moich oczach filmem tylko i wyłącznie niezłym.
Powiadasz, że poprzednia wersja carrie powstała w 1876 roku ;)
OdpowiedzUsuńTak to jest jak się wprowadza tekst smartphonem jadąc pociągiem :P Dzięki za wyłapanie błędu :) Ale miło byłoby poczytać też komentarze odnośnie filmu i recenzji, a nie tylko błędów :)
OdpowiedzUsuń