wtorek, 7 stycznia 2014

Sprzedaj mi długopis - "Wilk z Wall Street".

            
      Jordan Belfort, to wokół tego jegomościa kręci się fabuła najnowszego filmu Martina Scorsese. Wybitnego reżysera, który dał nam takie filmy jak chociażby „Kasyno”, „Chłopcy z ferajny” czy nagrodzoną Oscarem „Infiltrację”. Jego najnowsze dzieło budzi bardzo mieszane uczucia. Jedni są wprost zachwyceni 3 godzinnym życiorysem maklera z Wall Street. Drudzy wprost przeciwnie, okrzyknęli „Wilka…” 3 godzinną orgią. Filmem kontrowersyjnym, skupiającym się w zbyt dużej mierze na ukazaniu rozpusty i zgorszenia. Zdecydowanie bliżej mi do tych pierwszych, niemniej jednak ci drudzy też mają odrobinę racji. „Wilk…” bowiem jest obrazem może nie tyle kontrowersyjnym, co szalenie „rozrywkowym”. Na ekranie co chwilę królują alkohol, narkotyki, nagie kobiety i oczywiście nasi bohaterowie. Brzmi jak opis wysokobudżetowego filmu porno? Skądże znowu. Panowie z Wall Street po prostu lubią się dobrze bawić. A, że przy tym dosyć często przeginają, to już ich sprawa. Film Scorsese może pochwalić się też niechlubnym mianem jednego z najwulgarniejszych filmów ostatnich lat. „Fucki” lecą tutaj na prawo i lewo. „Słowa-przecinka” użyto ponad 500 razy, to bodajże rekord Hollywood.

          
            Leo, ach ten Leo. DiCaprio już od dłuższego czasu usiłuje przekonać do siebie Akademię Filmową, aby ta nagrodziła go Oscarem dla najlepszego aktora. W tym celu stara się dobierać filmy i role właśnie pod gusta Akademii. Wychodzi mu to w kratkę. Co prawda takie filmy jak „Infiltracja”, „Krwawy Diament”, „W sieci kłamstw”, „Incepcja”, „Wyspa Tajemnic” czy „Django”, to obrazy wręcz bardzo dobre. Jednak taki „J. Edgar” czy „Wielki Gatsby”, to w mojej ocenie lekkie porażki. Nietrudno się domyślić, ze właśnie w tych dwóch ostatnich DiCaprio pokładał największe nadzieje. Czy „Wilk z Wall Street” zalicza się do filmów udanych? Jak najbardziej! Czy Leo ma szansę na upragnionego Oscara? Wszystko jest możliwe. Jak dla mnie nominację powinien mieć już w kieszeni. Przy „Django” został zrobiony w bambuko, tym razem Akademia nie może mu tego zrobić. W roli Jordana Belforta jest prawdziwy i szalenie wyrazisty. Bez jakichkolwiek problemów wciela się w milionera, playboya, alkoholika, narkomana, seksoholika, a za razem genialnego maklera i szefa w jednej osobie. Obok DiCaprio w filmie błyszczy Jonah Hill. Gra on Donniego Azoffa. Najlepszego kumpla Belforta, a za razem jego wspólnika. Hill jest kapitalny w swojej roli. Musicie sami na własne oczy zobaczyć co on wyprawia w tym filmie. Ja nie chcę Wam popsuć zabawy. Prócz nich wyróżnia się Matthew McConaughey w krótkiej ale jakże wyrazistej i zabawnej roli. Jest też oczywiście Margot Robbie, żona głównego bohatera i za razem największa ozdoba filmu. Przed tą aktorką jeszcze długa kariera.


            Jak „Wilk…” prezentuje się pod względem technicznym? A no perfekcyjnie. Obraz jest szalenie ostry, praca kamery perfekcyjna, kolory nasycone. Cud miód malina. Do tego świetna ścieżka dźwiękowa, napakowana klimatycznymi utworami. Wszystkie efekty specjalne prezentują się okazale i nie rażą sztucznością. Myślę, że obraz może powalczyć nie tylko o główną nagrodę Akademii, czy nagrody dla aktorów, ale też w kategoriach technicznych.

Jak już wiecie, film trwa 3 godziny. Bez obaw, ani na chwilę nie poczujecie się znudzeni tym co dzieje się na ekranie. Historia jest bardzo ciekawa. Akcja momentami pędzi jak szalona. Obraz prezentuje się szalenie zabawnie i rozrywkowo. Śmiało mogę określić go jednym z najlepszych filmów jakie oglądałem ostatnimi czasy. „Wilk z Wall Street” to po prostu rewelacyjny film!



            Jednak czy „Wilk…” samą rozrywką i kontrowersją stoi? W żadnym wypadku. Jest to film, który pomimo bawienia widza, w cholernie dosadny sposób pokazuje, że pieniądze tak naprawdę szczęścia nie dają. Ma słodko-gorzki wydźwięk. Można mieć 20 milionów w gotówce, Lamborgini Testarossa w garażu, 45 metrowy jacht z lądowiskiem na prywatny śmigłowiec oraz żonę modelkę, która jest gotowa na wszystkie zachcianki, jednak na dłuższą metę to się nie sprawdza. Nie wierzycie? Zapraszam do kin. Przekonacie się na własne oczy jak uzależnienie od alkoholu, narkotyków i cholernej rządzy władzy, potrafi zniszczyć człowieka. Doprowadzić go na samo dno. Pamiętajcie, w świecie Wall Street nie ma przyjaciół. Jest tylko brutalna rządza zysku.

1 komentarz:

  1. Ja słyszałam o tym filmie same dobre opinie i nie mogę się doczekać, aż go zobaczę :) A zobaczę w czwartek i sama się przekonam, jaki to jest film :)

    OdpowiedzUsuń