W
pracy Walter poznaje Cheryl (Kristen Wiig), rozwódkę oraz matkę małego Richa.
Tłem dla ich świeżej znajomości jest dosyć napięta atmosfera w pracy. LIFE bowiem zmienia swoją formułę z wersji papierowej na tą online. Nietrudno się
domyślić, że spora część pracowników straci swoją pracę. Walterowi przypada
bardzo ważne zadanie do wykonania. Otóż ceniony fotograf Sean O’Connell
przysyła mu paczkę ze swoimi ostatnimi zdjęciami. W dołączonym liście instruuje
bohatera, że zdjęcie numer 25 to jego największe osiągniecie i pragnie aby to
ono widniało na okładce ostatniego papierowego numeru LIFE. Niestety z
niewyjaśnionych przyczyn zdjęcia nie ma w przesyłce. Walter stoi przed nie lada
wyzwaniem. Pod presją swojego irytującego i strasznie wkurzającego szefa,
postanawia odszukać O’Connella z nadzieją, że to on posiada owe zdjęcie numer
25. Niemałą rolę odgrywa w tym wszystkim Cheryl, w której to podkochuje się
Walter.
Za
właśnie jej namową nasz bohater wyrusza w podróż pełną niesamowitych przygód. jak
na gościa, który w życiu nie zrobił niczego nadzwyczajnego, nie był w żadnym
ciekawym miejscu, jest to ogromny krok naprzód w odszukaniu samego siebie. Tak oto
nasz marzyciel wyrusza w podróż, począwszy od Grenlandii, przez Islandię, aż po
Himalaje. To co się dzieje na ekranie na pierwszy rzut oka może wydawać się
kolejnym snem na jawie Waltera. Jednak nic bardziej mylnego. Mitty podczas tej
jednej wyprawy zalicza skok do Oceanu Arktycznego, stacza pojedynek z rekinem, cudem
przeżywa wybuch wulkanu. Przede wszystkim zaczyna wierzyć, że wszystko w życiu
jest możliwe. W międzyczasie telefonuje do niego Todd (Patton Oswalt) pracownik
portalu społecznościowego, na którym zarejestrowany jest nasz bohater. Rozmowy
między obydwoma dżentelmenami są niezwykle humorystyczne.
Ben
Stiller wcielający się w głównego bohatera, tworzy naprawdę świetną kreację.
Jego Walter Mitty jest człowiekiem niezwykle ciepły. Podczas seansu ma się
wrażenie, że bez wahania pomógłby każdej napotkanej osobie. Bohater w miarę
upływu czasu zmienia się diametralnie. Z marzyciela ubranego w koszulę, krawat
i spodnie w kant, zamienia się w wyluzowanego kolesia ubranego w jeansy i bluzę
z kapturem. Do tego zapuszcza mocny zarost, niewątpliwie dodający mu zawadiackiego
uroku. Nie ma już dla niego rzeczy niemożliwych.
Szalenie
mocną stroną „Sekretnego życia Waltera Mitty” są przepiękne zdjęcia. Krajobrazy
Islandii, czy Himalajów zapierają dech w piersiach. Niemała w tym zasługa
Stuarta Dryburgha, który z kamerą wyczynia cuda. Porusza się z nią z gracją, a
zdjęcia jego autorstwa są żywe i pełne kolorów. Kolejnym ważnym elementem,
który współtworzy całość jest świetna, bardzo klimatyczna ścieżka dźwiękowa
autorstwa Theodore Shapiro. Jego muzyka jest niczym miód dla naszych narządów
słuchu. Utwory są w większości delikatne, stonowane. Królują cymbałki, bębny, gitara
klasyczna. Prócz muzyki Shapiro ważną rolę odgrywają utwory innych wykonawców. Ja
w głowie cały czas nucę szalenie klimatyczny i subtelny utwór „Dirty Paws”
zespołu Of Monsters and Men. Jak również pełen energii „Step Out” autorstwa
Jose Gonzaleza. Niewątpliwie ścieżka dźwiękowa to bardzo mocna strona tego
filmu.
„Sekretne
życie Waltera Mitty” to moim zdaniem jedno z największych osiągnięć Bena
Stillera. Aktora i reżysera w jednej osobie. Stworzył on obraz o bardzo
pozytywnym wydźwięku. Film który bawi oraz uczy jednocześnie. Film z
przesłaniem. Życie potrafi być piękne moi drodzy. Nie zamykajmy się w biurach. Nie
skupiajmy się tylko na pracy. Bawmy się, przeżywajmy przygody. Popuśćmy wodze
fantazji. Po tym filmie człowiek ma ochotę wybiec z sali kinowej i niczym główny
bohater wyruszyć w pełną przygód wyprawę. Czyż to nie jest wystarczająca
zachęta dla widza?
Trafna recenzja, która dobrze mówi o filmie. Przyczepiłbym się tylko do pomylenia nazwy magazynu ;).
OdpowiedzUsuńNo tak, przecież to było LIFE a nie TIME. Nie wiem co się ze mną dzieje, w recenzji Wilka z Wall Street pomyliłem Ferrari z Lamborghini :P
Usuń