W świecie filmu twórcy co jakiś czas
przypominają sobie o mrocznych bohaterach literatury, czego efektem są kolejne
produkcje oparte na tego typu postaciach. Kilka lat temu był „Wilkołak”. Na
początku roku uraczono nas „Ja, Frankenstein”. Tak jest i teraz z „Dracula:
Historia nieznana”. Czymże ta produkcja miałaby odróżniać się od poprzednich
filmów opowiadających o losach Vlada Palownika? A no tym, że twórcy postanowili
zmieszać motywy historyczne, z tymi czysto fantastycznymi. Takim oto sposobem
otrzymujemy miszmasz fabularny nawiązujący do zdecydowanie najpopularniejszego
wampira świata popkultury. Pytanie tylko czy to wszystko ma sens?
Jak już wiecie „Dracula: Historia nieznana” opowiada nam o losach Vlada Palownika (Luke Evans), a konkretnie o tym jak stał się legendarnym Draculą. Bohater wczesne lata swojego życia spędził na dworze tureckiego sułtana. Pod jego chorągwią walczył w wielu bitwach, a przydomek swój zyskał dzięki niebywałej brutalności dla przeciwników. Po powrocie do Transylwanii, już jako jej książę, odrzucił miecz i tarczę, po to aby zająć się rodziną. Kilka lat po powrocie, na dwór bohatera zajeżdżają wysłannicy nowego sułtana Mehmeda (Dominic Cooper), z rozkazem przekazania tysiąca młodych chłopców do armii tureckiej. Zrozpaczony i bezradny Vlad Palownik postanawia szukać pomocy w górach. W jaskini, w której czai się przeklęte przed stuleciami zło. Zło, które zdolne jest przekazać bohaterowi siłę i umiejętności, dzięki którym zdolny będzie do przeciwstawienia się woli sułtana. Jest jednak jeden warunek. Powrót bohatera do normalności może nastąpić jedynie wtedy, gdy przez trzy pełne dobry powstrzyma się od spożycia ludzkiej krwi. Tak, dobrze się domyślacie. Vlad skosztował krwi, lecz wszystko to zrobił w dobrej (jak mu się mogło wydawać) wierze.
Moment w którym bohater budzi się po
otrzymaniu nadludzkich zdolności, bardzo przypomina podobne sytuacje mające
miejsce w świecie komiksu i ich ekranizacji. Pierwsze odczucia to szok,
niedowierzanie, a również zapoznawanie się ze swoimi umiejętnościami,
zaakceptowanie ich. Siła stu mężczyzn, sokoli wzrok, słuch nietoperza, węch
wilka, szybkość antylopy. Vlad Palownik stał się superbohaterem swoich czasów. Tyle,
że cena za to jest strasznie niewdzięczna.
„Dracula: Historia nieznana” wpisuje
się w obecny od kilku lat trend mrocznych, poważnych ekranizacji. Na próżno
szukać tu zabawnych momentów. Wszakże sytuacja w jakiej znajdował się bohater
była iście tragiczna. Twórcy na podstawie motywu przemiany Vlada w Draculę
zbudowali praktycznie cały ponad półtorej godzinny film. Z jednej strony
chcieli zapewne jak najlepiej ukazać przemianę (głownie psychiczną) bohatera,
problemy z jakimi musiał się zmierzyć. Z drugiej strony coraz odważniej mówi
się o stworzeniu uniwersum filmowego, opartego na klasycznych monstrach, takich
jak właśnie Dracula czy wcześniej wspomniani przeze mnie Frankenstein, Wilkołak
czy Mumia. Film debiutanta w tej roli czyli Gary’ego Shore’a miałby być
początkiem tegoż uniwersum. Stąd myślę, że tak dokładne przedstawienie genezy
głównego bohatera. Wszakże Marvel zastosował podobną taktykę przy „Iron Manie”.
Warner Bros. również nie odbiegło od tego schematu w przypadku „Człowieka ze
stali”. Będąc szczerym, nie obraziłbym się gdyby plan jaki rozpisało sobie
Universal Pictures do spółki z Legendary Pictures ziścił się.
Największym plusem filmu jest
zdecydowanie jego warstwa audio-wizualna. Efekty specjalne stoją na wysokim
poziomie. Jest tu kilka naprawdę świetnych ujęć podczas bitew. Scenografia oraz
kostiumy wyglądają bardzo dobrze. A wszystko to dopełnione jest epicką ścieżką
dźwiękową od specjalisty w tej dziedzinie, Ramina Djawadi.
„Dracula: Historia nieznana” to
naprawdę niezłe kino fantastyczne, opierające się luźno na legendzie o
tytułowym bohaterze. Jest poważnie, mrocznie, brutalnie, czyli tak jak być
powinno. Znajdą się oczywiście osoby, dla których to wszystko będzie trącić
banałem. Jednak w mojej opinii film zasłużył sobie na dobrą ocenę. W końcu jest
to fantastyka, a przy tego typu produkcjach warto przymknąć oko na niektóre,
przeważnie fabularne niedociągnięcia.
Koniecznie muszę wybrać się na ten film, chociażby dla samej ścieżki dźwiękowej.
OdpowiedzUsuńRecenzja jak zwykle świetna.
Pozdrawiam!
Muzyka stoi na naprawdę wysokim poziomie ;)
UsuńDobrze się czytało:) Próbuję znaleźć czas na napisanie paru zdań na temat tego filmu, choć przyznaję, mi aż tak do gustu nie przypadł:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa ;)
UsuńLiczę na to, że to uniwersum potworów jednak powstanie, byłby to jakiś powiew świeżości i odpowiedź na Marvela i nadchodzące DC Comics.