Ileż to już
mieliśmy produkcji filmowych rozgrywających się na salach sądowych? Filadelfia,
Słaby Punkt, Erin Brokovich, Amistad, Ludzie honoru. Można by tak wymieniać
przez długie godziny. Są to filmy godne uwagi, jednak nie skupiające się
zbytnio na relacjach rodzinnych. A takim właśnie filmem jest najnowszy obraz
Davida Dobkina pt. “Sędzia”.
Film opowiada
historię spełnionego adwokata, Hanka Palmera, który z powodu śmierci matki
zostaje zmuszony do powrotu do rodzinnego domu. Do domu, który opuścił wiele
lat temu i który omijał szerokim łukiem. Wszystko to związane jest bowiem z
konfliktem między Hankiem, a jego ojcem Josephem, tytułowym Sędzią. Dzień po
pogrzebie, po krótkiej lecz soczystej kłótni Hank, mając dość zachowania
swojego ojca, postanawia wrócić do domu. W rodzinnym mieście zatrzymuje go
jednak informacja, która może odwrócić życie jego bliskich do góry nogami.
Sędzia zostaje oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku samochodowego.
Któż mógłby mu lepiej pomóc, niż jego odnoszący sukcesy zawodowe syn adwokat?
To wszystko wydawać
by się mogło takie proste, lecz tylko na papierze. Otóż ojczulek to kawał
zawziętego byka. Za wszelką cenę unika pomocy od syna, a ten mówiąc szczerze
jest rozdarty. Z jednej strony chce udowodnić ojcu jak dobrym jest fachowcem,
że bez jego pomocy udało mu się osiągnąć sukces. Z drugiej strony, cały czas ma
w sobie ogromny żal, o te wszystkie lata, o to, że ojciec faworyzował jego
braci, a on pozostawał w cieniu. W ogóle jest to film pełen zarzutów, pełen
wypomnień w relacjach między bohaterami. Tutaj prawie każdy skrywa w sobie żal
do drugiej osoby. Od razu nasuwa mi się skojarzenie z tegorocznym “Sierpniem w
hrabstwie Osage”.
“Sędzia” nie
próbuje być na siłę wybitnym dramatem sądowym. To nie ta część jest w nim najważniejsza.
Rozprawa jest tutaj tylko i wyłącznie pretekstem, napędzającym wydarzenia
dziejące się na ekranie. Fakt, jest to mocny element filmu, ukazujący kunszt
dwójki głównych bohaterów. Jednak to co w nich najlepsze, aktorzy pokazują poza
salą sądową. To w domowym zaciszu pokazują swoje prawdziwe oblicze. To wtedy
przestają udawać osoby, którymi nie są. To wtedy okazuje się, że surowy ojciec,
potrafi być szalenie troskliwym dziadkiem. To wtedy dowiadujemy się o kolejnym,
tragicznym dla całej rodziny zwrocie akcji.
Ogromnym plusem
filmu są świetne zdjęcia polskiego operatora, Janusza Kamińskiego. Polak jest
mistrzem w swoim fachu. Jednym z najzdolniejszych swojego pokolenia. Nie bez
powodu ma na swoim koncie wiele nagród i jeszcze więcej nominacji. Sam obraz
nie oddałby w pełni klimatu jaki przekazuje nam “Sędzia” gdyby nie świetna,
pełna przepięknych utworów, ścieżka dźwiękowa autorstwa Thomasa Newmana.
Melodie skomponowane przez Amerykanina przepełnione są nostalgią, wzruszają i
nie jeden raz potrafią doprowadzić do uronienia łzy.
“Sędzia” to słodko
- gorzka opowieść o dwóch szalenie mocnych osobowościach. O dwóch postaciach,
które charyzmą mogłyby obdarzyć tuzin osób. To opowieść o bólu, o skrywanym
cierpieniu. To historia rodziny dotkniętej tragedią, dla której proces sądowy
jest tylko pretekstem, to wyduszenia z siebie najskrytszych żali i zarzutów,
jakie mają do swoich bliskich. Jest to zdecydowana czołówka roku, która
udowadnia, że kino skierowane bardziej do męskiej części widowni, potrafi szalenie
ująć i wzruszyć widza. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz