„Iluzja”
jest to najnowszy obraz francuskiego reżysera Luisa Leterriera. Ma on w swoim
dorobku takie filmy jak „Transporter”, „Incredible Hulk” czy „Clash of the
Titans”. Filmy te charakteryzowały się wartką akcją oraz całkiem zgrabnie
przedstawionymi historiami. Nie były to oczywiście filmy wybitne ale oglądało
się je z czystą przyjemnością. Podobnie jest z jego najnowszym dziełem.
Film
na samym początku atakuje nas krótkimi scenami przedstawiającymi czwórkę
głównych bohaterów, jak się później okaże tzw. Czterech Jeźdźców. W ich skład
wchodzi iluzjonista Daniel Atlas (Jesse Eisenberg), jego urocza asystentka
Henley Reeves (Isla Fisher), mentalista Merritt McKinney (Woody Harrelson) oraz
drobny złodziejaszek Jack Wilder (Dave Franco). Każdy z czwórki bohaterów w
niewyjaśniony dla nich sposób otrzymuje zaproszenie do tajemniczego
„ugrupowania” - The Order of the Eye. Działa ono od setek, a nawet tysięcy lat,
a działanie ich bardzo bliskie jest idei Robin Hooda - zabieraj bogatym, dawaj
biednym. I takie właśnie idee towarzyszą naszym bohaterom.
Mija
10 lat od momentu pierwszego wspólnego spotkania Daniela Atlasa i jego spółki,
w międzyczasie stali się oni sławnymi na całym świecie iluzjonistami, którzy
zadziwiają świat coraz to wspanialszymi sztuczkami. Podczas występu który
będzie przyczyną dalszych wydarzeń fabularnych, postanawiają obrabować bank i
to w trakcie występu! Wybierają z publiczności jedna osobę która wskazuje im
ich cel. Wybrana z publiczności osoba wychodzi na scenę, zakłada na głowę futurystycznie
wyglądający kask, wchodzi do kabiny i w jednej sekundzie znika ze sceny! Po
kilku dosłownie chwilach cała hala w której odbywa się spektakl, tonie w
banknotach wykradzionych ze wskazanego banku. Robi wrażenie.
Bank
obrabowany, więc do akcji wkracza policja, a na jej czele niejaki Dylan Rhodes
(Mark Ruffalo). Początkowo nie jest zainteresowany sprawą magików tym bardziej,
że do pomocy przydzielono mu młodą Francuzkę Almę Dray, które działa mu lekko
na nerwy. Niemniej jednak wraz z dłuższym przesłuchiwaniem naszych złodziei,
Rhodes coraz bardziej wkręca się w tą całą sprawę i postanawia za wszelką cenę
doprowadzić do wyjaśnienia napadu jakiego dopuściła się grupka naszych
bohaterów. Dodam tylko, że w całą intrygę wplątuje się Thaddeus Bradley (Morgan
Freeman), były iluzjonista, który obecnie zajmuje się rozgryzaniem najbardziej
skomplikowanych sztuczek jakie świat widział. I co by nie zdradzać zbyt dużo
fabuły, na tym poprzestanę ale zapewniam Was, będzie się działo i to dużo.
Pod
względem audiowizualnym film prezentuje się bardzo dobrze, efekty specjalne są
naprawdę porządnie zrobione, udźwiękowienie poszczególnych scen również trzyma
wysoki poziom. Sceny pościgów bądź bijatyk są fajnie wymyślone i jeszcze lepiej
wykonane. Aktorsko film stoi na bardzo wysokim poziomie. Aktorzy odgrywający
główne role są dobrani wprost idealnie. Nie wyobrażam sobie lepszego aktora niż
Jesse Eisenberg do roli aroganckiego, sypiącego ciętymi ripostami iluzjonisty.
To samo tyczy się Woody’ego Harrelsona w roli świrniętego, nieokrzesanego
mentalisty. Morgan Freeman i Michael Cane to już klasa sama w sobie więc nie
potrzeba tych dwóch panów wychwalać. O dziwo podobała mi się rola Dave’a
Franco, który z odpowiednim urokiem gra młodego, lubiącego bójki
iluzjonistę-złodzieja. Mark Ruffalo także bardzo dobrze spisuje się w roli
lekko podłamanego detektywa, któremu nasi bohaterowie co rusz uciekają spod
nosa.
Krótko podsumowując „Iluzja” to naprawdę dobra pozycja na lato. Film dostarcza
wystarczającą ilość zabawnych gagów, jest przy tym bardzo miły dla oka i ucha. Nie
jest to może poziom o wiele droższych blockbusterów, które zalewają kina w
okresie wakacji, nie mniej jednak uważam, że możecie śmiało iść na ten obraz do
kina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz