W pierwszej
chwili, słysząc o polskim filmie kryminalnym, nie przychodzi do głowy zbyt
wiele tytułów. Można skojarzyć goszczącego na naszych ekranach w tym roku „Sępa”, bardzo popularną „Drogówkę”, dawniejszą „Sforę - bez litości”, lub kino
Pasikowskiego. Niestety są to filmy raczej sensacyjne, a nie stricte kryminalne
– z zabójstwem, poszlakami, przesłuchaniami, mylnymi tropami i gronem
podejrzanych. Więcej do powiedzenia w tej materii mają seriale, jak: (wg. mnie
jeden z najlepszych polskich seriali w ogóle !) „Glina”; „Oficer”; przerysowani „Kryminalni”; tasiemcowaty „Ojciec
Mateusz”, czy starsze - „Ekstradycja”
lub przygody porucznika Borewicza w „07
zgłoś się”. Jak widać nasza kinematografia kryminałem nie stoi.
W przeciwieństwie do hollywoodzkich wytwórni, tworzących rocznie po kilkanaście lepszych lub gorszych tytułów, bądź brytyjczyków nagrywających wciąż nowe wersje przygód Herculesa Poirot czy Sherlocka Holmesa. Wszystko to wydaje się oczywiste, jednak mało kto pamięta, że nie było tak od zawsze. W latach ’60, ’70 w Polsce panował swoisty „boom” na kryminały. Powstało ich wtedy bardzo dużo, a z tych, których tytuł mógł obić się nam o uszy można wymienić: „Morderca zostawia ślad”, „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię”, czy „Tylko umarły odpowie”. Właśnie u schyłku tego „złotego okresu kryminału w Polsce”, w 1978 r. powstał film „Wśród nocnej ciszy”.
W przeciwieństwie do hollywoodzkich wytwórni, tworzących rocznie po kilkanaście lepszych lub gorszych tytułów, bądź brytyjczyków nagrywających wciąż nowe wersje przygód Herculesa Poirot czy Sherlocka Holmesa. Wszystko to wydaje się oczywiste, jednak mało kto pamięta, że nie było tak od zawsze. W latach ’60, ’70 w Polsce panował swoisty „boom” na kryminały. Powstało ich wtedy bardzo dużo, a z tych, których tytuł mógł obić się nam o uszy można wymienić: „Morderca zostawia ślad”, „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię”, czy „Tylko umarły odpowie”. Właśnie u schyłku tego „złotego okresu kryminału w Polsce”, w 1978 r. powstał film „Wśród nocnej ciszy”.
Zimowa noc, wigilia,
czarne budynki przemysłowe, stare kamienice, kominy, z których toczy się powoli
szary dym unoszący się złowieszczo nad miastem. Palące się w oknach światła
wskazują na domowników, którzy bezpiecznie skryli się przed zimnem i ciemnością
w domach. Wyludnione, wąskie ulice, pokryte burym śniegiem, poprzedzielane
kanałami z wodą, cicho płynącą przez miasto. W tej scenerii mali kolędnicy
przechodzą od domu do domu. Ich sylwetki suną powoli między drzewami, odbijając
się w ciemnej wodzie. Nagle dzieci kłócą
się, zostawiają kolegę za sobą. Obrażony chłopiec krzyczy coś za nimi, chwilę
stoi w miejscu i postanawia zawrócić sam. Wbija wzrok w ziemię i idzie tak
przez chwilę. Nagle staje w miejscu. Ktoś stoi przed nim skryty pod czarnym
płaszczem…
„Wśród nocnej
ciszy” to film oparty na powieści Ladislava Fuksa „Śledztwo prowadzi radca Heuman”. To nazwisko może być znane
fanom kina, ze względu na inne dzieło tego autora - „Palacz zwłok”,
zekranizowane w 1969 r. i które bardzo polecam. Opowiada groteskową historię
pracownika krematorium i jak na ówczesne czasy, jest to istne arcydzieło
nastroju i montażu. Przejdźmy jednak do właściwej recenzji, w której również
będę raczej rozpływał się w superlatywach.
„Wśród nocnej
ciszy” to film w reżyserii Tadeusza Chmielewskiego. Opowiada historię
poszukiwania mordercy dzieci, który grasuje nocami po ulicach pomorskiego
miasteczka w 1923 r. Zabójca używa pistoletu i zostawia przy ofiarach zabawkę z
rysunkiem kota. Motywy działania zbrodniarza są nieznane, a do jego poszukiwań
zostaje wyznaczony komisarz Teofil Herman. Mężczyzna starszy, wdowiec,
policjant, który niewiele osiągnął w życiu zawodowym. Mimo niespełnienia, jest bardzo
zaangażowany w swoją pracę, oddaje się jej w pełni. Niestety, w związku z tym
zaniedbuje rodzinę – swojego syna Wiktora. Chłopak czuje się odrzucony,
pocieszenia szuka w kontakcie ze swoim najlepszym przyjacielem. Nie potrafi
zrozumieć ojca, ani jego dystansu do siebie. Obaj, ranią się nawzajem i
desperacko szukają ucieczki od tej sytuacji. Ojciec zatraca się w pracy, a syn
spędza czas poza domem, rozmyślając o rejsie z przyjacielem. Właśnie te dwie linie
fabularne - poszukiwanie przestępcy oraz konflikt ojca i syna stanowią o
wyjątkowości tego filmu.
Z jednej
strony miasto jest coraz bardziej sfrustrowane, ludzie boją się wychodzić
wieczorami na ulice. Panuje zbiorowa histeria, przekuwająca się na maksymalne przyspieszanie
śledztwa, wyznaczanie kozłów ofiarnych. Komisarz Herman jest pod coraz większą
presją ze strony dowództwa, domagającego się rezultatów. Natomiast trupów
przybywa. Pojawia się wiele mylnych tropów, wskazówek, które prowadzą do nikąd.
Tworzy to bardzo specyficzny nastrój zaszczucia i gry z czasem.
Z drugiej
strony, niepowodzenia bohatera w pracy i w śledztwie, przekuwają się na zaognienie
złej sytuacji w rodzinie. Ojciec zaczyna znęcać się psychicznie nad synem,
ganić go za najmniejsze przewinienia. Z chorego przeświadczenia o jego
bezpieczeństwie, nie pozwala młodzieńcowi na własne decyzje,. Syn zaczyna coraz
bardziej nienawidzić ojca, w końcu prosi go aby zawiesił śledztwo. Do konfrontacji
między nimi dochodzi w noc wigilijną przy stole. Wtedy, w punkcie kulminacyjnym,
wychodzą z nich zadawnione żale i tajemnice.
Wszystko to
jest ogromnie ciekawe i wciągające. Oglądając film nie sposób się oderwać od
ekranu. Pomaga w tym znakomita muzyka i co najważniejsze w tym filmie – mroczny
nastrój. Klimat, który (nie licząc fabuły) jest jego największym plusem. Tworzy
go sceneria zimowego nocnego krajobrazu, miasta i nadchodzącej wigilii. Już
pierwsza sekwencja filmu - dzieci śpiewające w chórze kościelnym, niepokojąca
muzyka i dźwięki z mechanicznej szopki wigilijnej - powoduje gęsią skórkę.
Efekt jest podobny do słynnej kołysanki Krzysztofa Komedy z filmu „Dziecko
Rosemary”. Wciąż czuć narastający niepokój, atmosferę grozy, do samego końca
nie wiadomo kto zabija, a na jaw wciąż wychodzą mroczne sekrety. Zakończenie
jest mocne, niespodziewane, wstrząsające i raczej nikogo nie zawiedzie. Jeżeli
chodzi o grę aktorów, to nie mam zastrzeżeń do nikogo ze stawki. Są oni raczej
znani starszym kinomaniakom, chociaż z wielką radością ogląda się młodego
Jerzego Bończaka jako jednego z podejrzanych.
Książki, na
której oparto fabułę filmu nie czytałem, więc trudno powiedzieć czy jest to
wierna adaptacja. Podobno, reżyser zaczerpnął z niej główny pomysł na fabułę, a
resztę dopasował do polskich realiów. Nie mnie to oceniać, ale jeśli tak jest
to warto też się sięgnąć po literaturę dla porównania. W każdym razie jeśli
uważa się amerykańskie czy angielskie kryminały za najlepsze. To film „Wśród
nocnej ciszy” ma ich wszystkie zalety - wartka akcja, świetna fabuła, ciekawy
pomysł na bohaterów i mordercę, żmudne poszukiwanie sprawcy, zajmujące
zakończenie. Dodanie do tego polskich realiów, zestawienie specyficznego,
mrocznego klimatu z wigilią, tworzy niepokojącą mieszankę. Wszystko to nie
tylko wynosi ten film do miana najlepszego polskiego kryminału (jakie widziałem),
ale też do miana jednego z najlepszych filmów kryminalnych jakie dane mi było
oglądać kiedykolwiek. Szacun! Bardzo polecam!!!
Autor:
Tomek Kalużny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz