wtorek, 24 września 2013

Polski kryminał w najwyższej formie - „Wśród nocnej ciszy”

W pierwszej chwili, słysząc o polskim filmie kryminalnym, nie przychodzi do głowy zbyt wiele tytułów. Można skojarzyć goszczącego na naszych ekranach w tym roku „Sępa”, bardzo popularną „Drogówkę”, dawniejszą „Sforę - bez litości”, lub kino Pasikowskiego. Niestety są to filmy raczej sensacyjne, a nie stricte kryminalne – z zabójstwem, poszlakami, przesłuchaniami, mylnymi tropami i gronem podejrzanych. Więcej do powiedzenia w tej materii mają seriale, jak: (wg. mnie jeden z najlepszych polskich seriali w ogóle !) „Glina”; „Oficer”; przerysowani „Kryminalni”; tasiemcowaty „Ojciec Mateusz”, czy starsze - „Ekstradycja” lub przygody porucznika Borewicza w „07 zgłoś się”. Jak widać nasza kinematografia kryminałem nie stoi.
W przeciwieństwie do hollywoodzkich wytwórni, tworzących rocznie po kilkanaście lepszych lub gorszych tytułów, bądź brytyjczyków nagrywających wciąż nowe wersje przygód Herculesa Poirot czy Sherlocka Holmesa. Wszystko to wydaje się oczywiste, jednak mało kto pamięta, że nie było tak od zawsze. W latach ’60, ’70 w Polsce panował swoisty „boom” na kryminały. Powstało ich wtedy bardzo dużo, a z tych, których tytuł mógł obić się nam o uszy można wymienić: „Morderca zostawia ślad”, „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię”, czy „Tylko umarły odpowie”. Właśnie u schyłku tego „złotego okresu kryminału w Polsce”, w 1978 r. powstał film „Wśród nocnej ciszy”.
Zimowa noc, wigilia, czarne budynki przemysłowe, stare kamienice, kominy, z których toczy się powoli szary dym unoszący się złowieszczo nad miastem. Palące się w oknach światła wskazują na domowników, którzy bezpiecznie skryli się przed zimnem i ciemnością w domach. Wyludnione, wąskie ulice, pokryte burym śniegiem, poprzedzielane kanałami z wodą, cicho płynącą przez miasto. W tej scenerii mali kolędnicy przechodzą od domu do domu. Ich sylwetki suną powoli między drzewami, odbijając się w  ciemnej wodzie. Nagle dzieci kłócą się, zostawiają kolegę za sobą. Obrażony chłopiec krzyczy coś za nimi, chwilę stoi w miejscu i postanawia zawrócić sam. Wbija wzrok w ziemię i idzie tak przez chwilę. Nagle staje w miejscu. Ktoś stoi przed nim skryty pod czarnym płaszczem…



„Wśród nocnej ciszy” to film oparty na powieści Ladislava Fuksa „Śledztwo prowadzi radca Heuman”. To nazwisko może być znane fanom kina, ze względu na inne dzieło tego autora - „Palacz zwłok”, zekranizowane w 1969 r. i które bardzo polecam. Opowiada groteskową historię pracownika krematorium i jak na ówczesne czasy, jest to istne arcydzieło nastroju i montażu. Przejdźmy jednak do właściwej recenzji, w której również będę raczej rozpływał się w superlatywach.
„Wśród nocnej ciszy” to film w reżyserii Tadeusza Chmielewskiego. Opowiada historię poszukiwania mordercy dzieci, który grasuje nocami po ulicach pomorskiego miasteczka w 1923 r. Zabójca używa pistoletu i zostawia przy ofiarach zabawkę z rysunkiem kota. Motywy działania zbrodniarza są nieznane, a do jego poszukiwań zostaje wyznaczony komisarz Teofil Herman. Mężczyzna starszy, wdowiec, policjant, który niewiele osiągnął w życiu zawodowym. Mimo niespełnienia, jest bardzo zaangażowany w swoją pracę, oddaje się jej w pełni. Niestety, w związku z tym zaniedbuje rodzinę – swojego syna Wiktora. Chłopak czuje się odrzucony, pocieszenia szuka w kontakcie ze swoim najlepszym przyjacielem. Nie potrafi zrozumieć ojca, ani jego dystansu do siebie. Obaj, ranią się nawzajem i desperacko szukają ucieczki od tej sytuacji. Ojciec zatraca się w pracy, a syn spędza czas poza domem, rozmyślając o rejsie z przyjacielem. Właśnie te dwie linie fabularne - poszukiwanie przestępcy oraz konflikt ojca i syna stanowią o wyjątkowości tego filmu.
Z jednej strony miasto jest coraz bardziej sfrustrowane, ludzie boją się wychodzić wieczorami na ulice. Panuje zbiorowa histeria, przekuwająca się na maksymalne przyspieszanie śledztwa, wyznaczanie kozłów ofiarnych. Komisarz Herman jest pod coraz większą presją ze strony dowództwa, domagającego się rezultatów. Natomiast trupów przybywa. Pojawia się wiele mylnych tropów, wskazówek, które prowadzą do nikąd. Tworzy to bardzo specyficzny nastrój zaszczucia i gry z czasem.
Z drugiej strony, niepowodzenia bohatera w pracy i w śledztwie, przekuwają się na zaognienie złej sytuacji w rodzinie. Ojciec zaczyna znęcać się psychicznie nad synem, ganić go za najmniejsze przewinienia. Z chorego przeświadczenia o jego bezpieczeństwie, nie pozwala młodzieńcowi na własne decyzje,. Syn zaczyna coraz bardziej nienawidzić ojca, w końcu prosi go aby zawiesił śledztwo. Do konfrontacji między nimi dochodzi w noc wigilijną przy stole. Wtedy, w punkcie kulminacyjnym, wychodzą z nich zadawnione żale i tajemnice.


Wszystko to jest ogromnie ciekawe i wciągające. Oglądając film nie sposób się oderwać od ekranu. Pomaga w tym znakomita muzyka i co najważniejsze w tym filmie – mroczny nastrój. Klimat, który (nie licząc fabuły) jest jego największym plusem. Tworzy go sceneria zimowego nocnego krajobrazu, miasta i nadchodzącej wigilii. Już pierwsza sekwencja filmu - dzieci śpiewające w chórze kościelnym, niepokojąca muzyka i dźwięki z mechanicznej szopki wigilijnej - powoduje gęsią skórkę. Efekt jest podobny do słynnej kołysanki Krzysztofa Komedy z filmu „Dziecko Rosemary”. Wciąż czuć narastający niepokój, atmosferę grozy, do samego końca nie wiadomo kto zabija, a na jaw wciąż wychodzą mroczne sekrety. Zakończenie jest mocne, niespodziewane, wstrząsające i raczej nikogo nie zawiedzie. Jeżeli chodzi o grę aktorów, to nie mam zastrzeżeń do nikogo ze stawki. Są oni raczej znani starszym kinomaniakom, chociaż z wielką radością ogląda się młodego Jerzego Bończaka jako jednego z podejrzanych.
Książki, na której oparto fabułę filmu nie czytałem, więc trudno powiedzieć czy jest to wierna adaptacja. Podobno, reżyser zaczerpnął z niej główny pomysł na fabułę, a resztę dopasował do polskich realiów. Nie mnie to oceniać, ale jeśli tak jest to warto też się sięgnąć po literaturę dla porównania. W każdym razie jeśli uważa się amerykańskie czy angielskie kryminały za najlepsze. To film „Wśród nocnej ciszy” ma ich wszystkie zalety - wartka akcja, świetna fabuła, ciekawy pomysł na bohaterów i mordercę, żmudne poszukiwanie sprawcy, zajmujące zakończenie. Dodanie do tego polskich realiów, zestawienie specyficznego, mrocznego klimatu z wigilią, tworzy niepokojącą mieszankę. Wszystko to nie tylko wynosi ten film do miana najlepszego polskiego kryminału (jakie widziałem), ale też do miana jednego z najlepszych filmów kryminalnych jakie dane mi było oglądać kiedykolwiek. Szacun! Bardzo polecam!!!




Autor: Tomek Kalużny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz