niedziela, 13 października 2013

Desperacka walka z czasem - "Labirynt".

Pogoda za oknami robi nam się coraz gorsza. Jesień nadciąga nieubłaganie. Coraz częściej nasz nastrój nie jest na tyle pozytywny, jak byśmy chcieli. Z drugiej strony czasami zdarza się tak, że mamy ochotę siąść samotnie w pokoju, zagłębić się w lekturze dobrej książki, posłuchać spokojnej muzyki bądź obejrzeć film, który będziemy odczuwać przez najbliższe kilka, kilkanaście dni. Filmowcy doskonale o tym wiedzą i właśnie w okresie jesień-zima w kinach przeważają dramaty i thrillery. W ten schemat idealnie wpasowuje się najnowszy film Denisa Villeneuve’a pt. „Labirynt”.

Kiedy tylko przeczytałem pierwsze informacje na temat tego filmu, wiedziałem, że mogę spodziewać się czegoś bardzo dobrego. Wystarczy spojrzeć na obsadę. Hugh Jackman, Jake Gyllenhaal, Terrence Howard, Viola Davis, Maria Bello, Paul Dano, Melissa Leo. Są to osoby wprost stworzone do gry w dramatach czy thrillerach. Z taką obsadą naprawdę ciężko byłoby reżyserowi spieprzyć ten film. I uwierzcie mi, że tego nie zrobił.



Kilka słów o fabule. Mamy listopad, święto dziękczynienia. Pogoda za oknem staje się coraz mnie przyjazna dla ludzi. Liście już prawie opadły z drzew i lada chwila cała okolica zaśnie w białym puchu śniegu. Rodzina Doverów, ojciec, matka, starczy syn oraz kilkuletnia córka udają się na wieczerzę do niedaleko położonego domu ich serdecznych sąsiadów oraz przyjaciół, państwa Birch. Oni również mają dwójkę dzieci. Dwie córki, które są rówieśniczkami odpowiednio dla syna i córki Doverów. Atmosfera jest iście rodzinna, dzieciaki bawią się ze sobą, a dorośli spędzają czas przy winie i rozmowach. Okolica wygląda na spokojną więc nic nie szkodzi na przeszkodzie, aby małe pociechy poszły do domu Doverów w celu znalezienia zaginionego czerwonego gwizdka. Czas mija bardzo szybko i wtedy do rodziców dociera, że dziewczynki jeszcze nie wróciły. I w tym momencie zaczynają się problemy. Keller Dover (Hugh Jackman) udaje się do domu, jednak tam również nie ma jego córki. Zaczyna się panika.



Uwierzcie mi, że to dopiero początek. Film trwa 2,5h i ani na chwilę nie nudzi. Ba, trzyma cały czas w napięciu. W napięciu, którego pozazdrościć może niejeden „horror”. Ponura muzyka powoduje, że klimat z każdą minutą staje się coraz gęstszy. A największym wrogiem bohaterów, a szczególnie Kellera seniora, staje się czas, który nieubłaganie ucieka. Zabiera rodzicom nadzieję. Z każdą sekundą przybliżając dwie małe dziewczynki do śmierci. Jednakże zdesperowany ojciec nie zamierza siedzieć bezczynie w domu i zanurzać się z rozpaczy w alkoholu. On postanawia działać. Od syna dowiaduje się, że w dniu zaginięcia dziewczynek, w okolicy stał kamper, który zwrócił uwagę małych pociech. Postanawia przyjrzeć się jego właścicielowi. Jest nim Alex Jones, chłopak lekko opóźniony w rozwoju.



Bohater grany przez Jackmana nie przebiera w środkach. To człowiek pracy, przygotowany na każdą ewentualność. Jest brutalny oraz pewny swego zdania. Jest też pewny tego, że to Jones porwał jego córkę. Postanawia więc za wszelką cenę dowiedzieć się prawdy. Hugh Jackman jest wprost genialny w swojej roli! W roli zdesperowanego ojca, którego nieubłaganie goni czas. Widać po nim jak bardzo cierpli. I jak momentami jest bezradny. W to całe zamieszanie wplątuje się jeszcze jedna osoba. Detektyw Loki (Jake Gyllenhaal). Można powiedzieć samotnik, który wierzy, że dzięki swoim działaniom uda mu się rozwiązać sprawę zaginięcia. Problem w tym, że zamiast skupić się na poszukiwaniach, więcej uwagi poświęca ojcu jednej z córek. Właśnie Doverowi, który w międzyczasie zamyka podejrzanego Jonesa w opuszczonym domu swojego zmarłego ojca. W domu tym dochodzi do „przesłuchań”, które bardziej powinny nosić miano tortur. Są to naprawdę brutalne sceny.



Film jest naprawdę mocny. To świetna intryga. Podczas seansu widz siedzi i do samego końca zastanawia się, kto tu ma rację. Kto tak naprawdę jest porywaczem małych dziewczynek. Jednocześnie bardzo mocno oddziałuje na człowieka. Na jego wrażliwość. Na psychikę. W głowie powstaje pytanie, jak ja bym zareagował w takiej sytuacji? Co bym robił? Czy dałbym radę to przetrwać? Człowiek myśli sobie, „Boże, te rodziny przeżywają prawdziwą tragedię. Oby mnie nigdy w życiu nie spotkało nic podobnego.” Może to brzmi banalnie, ale ja właśnie tak się czułem podczas seansu. „Labirynt” zbiera na świecie naprawdę bardzo dobre oceny, rzędu 80%. Ja się wcale temu nie dziwię. To zdecydowanie jeden z najlepszych filmów tego roku. Naprawdę szczerze polecam!

2 komentarze:

  1. Filmu nie widziałem. Chcę zobaczyć bardzo. Nie tylko po tej recenzji :). Chciałem go zobaczyć jak tylko przeczytałem o pierwszych doniesieniach prasowych, pierwszych zajawkach itd. Do kina nie pójdę :( Z musu, nie z wyboru. Limit wyjść już wykorzystałem w tym roku ^^. Będę musiał czekać na premierę dvd. Za to polecam wcześniejszy film reżysera, który oglądałem w weekend : Incendies - mnie osobiście z żoną wgniótł w kanapę :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń