Rok 2013 przyniósł nam do tej pory kilka
naprawdę porządnych produkcji sci-fi. Do ich grona wypadałoby zaliczyć
chociażby „Pacific Rim”, „W Ciemność. Star Trek”, „Niepamięć”, „Elizjum”, „Riddicka”
czy „Grawitację”. O wszystkich tych filmach możecie przeczytać teksty na moim
blogu. Jednakże ja nie o tym. Głównym tematem jest „Gra Endera”. A konkretnie film
na podstawie książki Orsona Scotta Carda, która to określana jest mianem jednej
z najlepszych powieści science fiction ostatnich kilkudziesięciu lat. Książki nie czytałem więc
ciężko mi się będzie w jakikolwiek sposób odnieść do niej w tej recenzji.
Będzie to ocena bazująca tylko i wyłącznie na moich odczuciach po kinowym
seansie tegoż filmu. Filmu za którego reżyserię odpowiada Gavin Hood. Gość,
który powiedzmy sobie szczerze spieprzył „X-Men Geneza: Wolverine”. Trochę się
bałem tego co dostanę po jego nowym dziele, lecz z czystym sumieniem
oświadczam, że Hood wyciągnął wnioski po poprzedniej porażce i stworzył naprawdę
bardzo dobrą adaptację powieści Scotta Carda.
O czym opowiada film?
Otóż ukazuje nam Ziemię, rok 2070. Ludność naszej planety żyje w ciągłym
strachu przed ponownym atakiem owadopodobnych kosmitów zwanych Formidami. Ich pierwszy atak o mało nie
skończył się klęską ludzkości. Bohaterem, który uratował naszą rodzimą planetę
był genialny dowódca Mazer Rackham (Ben Kingsley), który poświęcił się dla
dobra sprawy. Ludzkość jednak nie zamierza czekać na atak bezczynnie. Postanawia
wziąć sprawy w swoje ręce i wyszkolić elitarną jednostkę szalenie
inteligentnych dowódców, którzy poprowadziliby armię w walce z przeciwnikiem. Wybór
pada na najmłodszych. To właśnie dzieci, te najinteligentniejsze, szkolone są w
specjalnych Szkołach Bojowych. Od najmłodszych lat wpajane są im taktyki bojowe
oraz brak okazywania litości dla przeciwnika i wykorzystywanie wszystkich jego
słabości. Brzmi to dosyć niedorzecznie, ale w filmie wypada naprawdę bardzo
dobrze.
Głównych bohaterem „Gry
Endera” jak sam tytuł wskazuje jest Andrew „Ender” Wiggin (Asa Butterfield).
Polskiego pochodzenia chłopiec, zwany również „Trzecim”, ponieważ był trzecim w
kolejności dzieckiem Wigginów. W czasach po inwazji państwa pozwalały rodzinom
na posiadanie tylko dwojga dzieci. Jednak Ender dostał los na loterii troszkę
dzięki swojemu starszemu rodzeństwu, które to przejawiało nadzwyczajne
zdolności. Rządzący pokładali ogromną nadzieję w tym, że Ender poprowadzi ich
wojska w walce z nieprzyjacielem. I nie mylili się. Ten dzieciak jest genialny!
Asa Butterfiel który wcielił się w głównego bohatera, naprawdę w bardzo dobrym
stylu ukazał postać Endera. Jego ewolucję z szarej myszki, w prawdziwego
przywódcę. Najpierw małej jednostki w Szkole Bojowej. Następnie przywódcę
stojącego na czele potężnej armii ludzkości. W świetny sposób odegrał emocje
jakie kłębiły się w bohaterze. Wola walki, lęk przed nieprzyjacielem, smutek
czy rozczarowanie. Niczego tej postać tak naprawdę nie zabrakło. 16 latek poradził
sobie z ciężarem głównej roli i chwała mu za to.
Reszta młodej ekipy
również odegrała swoje role bez jakichkolwiek zastrzeżeń. Moją uwagę przykuły
dwie postacie. Przyjaciółka Endera, czyli Petra. Wcielająca się w nią Hailee
Steinfield ma już za sobą nominację do Oscara i zaręczam Wam, że ta młoda dama
dopiero się rozkręca. Drugą młodą postacią, która zasługuje na uwagę jest Bonzo,
grany przez Moisesa Ariasa. Chłopak ma w sobie ogromne pokłady charyzmy i
idealnie pasuje do takich niekonwencjonalnych postaci jaką jest jego bohater,
czyli największy rywal Endera w Szkole Bojowej. Dał on już popis swoich
umiejętności w tegorocznym filmie „Królowie Lata”. W „Grze Endera” tylko
potwierdza, że grać to on potrafi i to bardzo dobrze. Chyba nie muszę Was
uświadamiać w tym, że Harrison Ford w roli pułkownika Hyruma Graffa oraz Sir
Ben Kingsley wcielający się w Mazera Rackhama, odegrali swoje role w należyty,
pełen profesjonalizmu sposób.
Ogromnie ważnym
elementem filmu jest oprawa audiowizualna. Z tego co wiem, efekty specjalne do
tej produkcji powstawały już na 3 lata przed rozpoczęciem zdjęć. Przekłada się
to na wspaniałą jakość efektów jakie dane jest nam zobaczyć w filmie. Podczas
seansu nie było choćby jednego momentu w którym pomyślałem sobie, że coś tu
wygląda sztucznie. Wprost przeciwnie. Jestem gotów uwierzyć, że wszystko co dane
mi było ujrzeć nie jest tworem komputera, a istnieje naprawdę. Drugim ważnym
elementem o którym wspomniałem jest ścieżka dźwiękowa. Jej autorem jest Steve
Jablonsky. Kompozytor spisał się bardzo dobrze tworząc naprawdę świetną oprawę
muzyczną. Mamy tu różnorodną gamę utworów. Od spokojnych, po te bardziej
dynamiczne, wręcz wyniosłe. Także jeśli chodzi o sprawy techniczne to „Gra
Endera” prezentuje się wprost wyśmienicie. Co ja bym dał, żeby większość produkcji
prezentowało chociaż zbliżony poziom.
Krótko podsumowując. Jak
wspomniałem, rok 2013 dał nam naprawdę sporo produkcji sci-fi, jednak „Gra
Endera” w moim odczuciu wybija się do ścisłej czołówki gatunku. Film okazał się
być dziełem niezwykle dojrzałym i przemyślanym, nie skupiającym się tylko i
wyłącznie na widowiskowości. W należyty sposób została ukazana przemiana głównej
postaci. Mamy tu idealny przykład ewolucji od zera do bohatera. Bohatera pisanego
dużymi literami. Takiego o którym będą mówić następne pokolenia. Nowy film
Gavina Hooda jest to jeden z lepszych tytułów jakie widziałem w tym roku. Zdecydowana
czołówka sci-fi 2013!
Nie porównam recenzji do filmu. Nie widziałem. Za to czytałem, i raczej nie napisałbym :
OdpowiedzUsuń"określana jest mianem jednej z najlepszych powieści science fiction ostatnich lat.". Czytałem ją 20 lat temu :). Jeżeli chodzi o główną postać, to wg. mnie wybór wizualnie dobry. Napisałeś że z rolą sobie poradził - tym lepiej. Pozdrawiam
Faktycznie mogłem to lepiej sprecyzować, jednak użyłem określeń które pojawiały się na licznych polskich portalach o tematyce filmowej. Już poprawiłem :)
Usuń"Hood (...) stworzył naprawdę bardzo dobrą adaptację powieści Scotta Carda." No niestety nie mogę się z Tobą zgodzić. O sile książki stanowiła nie tylko historia, ale i ciężar psychologiczny oraz to jak zmuszała do refleksji po jej przeczytaniu. Tutaj owszem, ukazano aspekt psychologiczny, ale według mnie został on spłycony do głębokości kałuży po mżawce.
OdpowiedzUsuńZapraszam do komentowania na:
http://www.kinodladwojga.pl/2013/11/gra-endera.html
No widzisz, a ja nie zgodzę się z Tobą oraz z tym co napisałeś w swojej recenzji, że młoda gwardia nie poradziła sobie ze swoimi rolami :) Każdy ma swój gust i oczekuje czegoś innego od filmu. Dla mnie Gra Endera jest filmem naprawdę bardzo dobrym. Ciężko jest w filmie pokazać to co siedzi w głowie głównego bohatera. Myślę, że chociażby ta interaktywna gra z którą mierzył się w filmie Ender, mogła w dosyć dobry sposób odnieść się do jego psychiki.
Usuń