Oglądaliście
film „Kontrabanda”? Był całkiem niezły, co nie? Islandzki reżyser tego filmu Baltasar Kormákur, wziął się za przeniesienie na ekrany kin
komiksu o tytule „2 Guns”. Tak właśnie powstał film „Agenci”. Jest to moim
skromnym zdaniem jeden z najlepszych filmów akcji tego roku!
No dobrze ale po kolei. Troszkę o fabule filmu. Akcja
skupia się na dwójce bohaterów. A
nimi są Robert „Bobby” Trench (Denzel Washington) oraz Michael „Stig” Stigman
(Mark Wahlberg). Pierwszy jest agentem do walki z
narkotykami, drugi oficerem marynarki. Pracują oczywiście pod przykrywką i ani
jeden ani drugi nie zna prawdziwej tożsamości swojego kompana. W celu
rozgryzienia mafii narkotykowej postanawiają obrabować bank, w którym znajdują
się pieniądze jednego z karteli. Pech chciał, że na miejscu znajdują o wiele
więcej pieniędzy niż się spodziewali. Jakieś 43,125 mln dolarów, a miało być
koło 3 mln. Jedni mogliby się ucieszyć, nasi bohaterowie jednak przez taki
zwrot akcji wpadają w nie lada kłopoty. Ta ogromna suma pieniędzy należy bowiem
do bardzo niebezpiecznych ludzi, których tożsamości nie chciałbym Wam tutaj
zdradzać. Jak potoczą się losy bohaterów? To już musicie sprawdzić sami w
kinie, do czego Was serdecznie namawiam.
Aktorsko film stoi na naprawdę dobrym poziomie. Główną
siłą napędzającą ten film jest świetny duet bohaterów. Zarówno Washington jak i
Wahlberg świetnie sprawdzają się w odgrywaniu swoich postać. Denzel jest
bardziej stonowany, woli podejmować roztropniejsze wybory, jednakże nie brakuje
mu cwaniactwa. Mark za to gra gościa, który uwielbia pakować się w kłopoty
przez swoje często bezmyślne zachowanie. Jednakże bardzo ceni sobie współpracę
z partnerem. Oczywiście w każdej sytuacji zachowując pełen uśmiech na twarzy.
Dużym plusem należy wyróżnić rolę Billa Paxtona. Gra on postać Erla, gościa
który ściga Bobby’ego i Stiga w celu odzyskania skradzionych pieniędzy. Jest
przy tym brutalny, wręcz pozbawiony skrupułów. Dosłownie nic nie stanie mu na
drodze do celu. Bardzo dobra rola. Dużo słabiej wypada Paula Patton w roli Deb,
kochanki a zarazem współpracowniczki Bobby’ego. Jej gra jest drętwa, sztuczna i
po prostu irytująca. Wyjdę na szowinistyczną świnię, ale najlepsze co pokazała
w filmie to roznegliżowane ciało z biustem na czele. Gdzieś w tym wszystkim
przewija się jeszcze James Mardsen w roli Quince’a, ale jest go tak mało na
ekranie i jest tak bezpłciowy, że szkoda o nim pisać. To dziwne, bo w sumie po
części przez niego bohaterowie wpadają w tarapaty.
„Agenci” to film napakowany akcją oraz naprawdę dobrym
humorem. Posiada wszystko to, czego potrzeba dobrej rozrywce. Akcja tak
naprawdę nie zwalnia nawet na chwilę. Cały czas coś się dzieje na ekranie i nie
ma możliwości, żeby film się nudził. Lufy pistoletów i karabinów nie mają prawa
wystygnąć, bowiem bohaterowie skutecznie im to utrudniają. Ilości strzelanin są
proporcjonalne do ilości wybuchów na ekranie. Do produkcji Michaela Baya
filmowi pod tym względem daleko, nie mniej jednak nie można narzekać na brak rozpierduchy.
Pod względem technicznym film stoi więc na naprawdę wysokim poziomie. Zdjęcia
są ostre, pozbawione męczących oczy rozmyć. Ścieżka dźwiękowa stworzona przez
Clintona Shortera nadaje filmowi lekkiego klimatu.
Wakacje co prawda już minęły, jednak jeśli szukacie w
kinie filmu wpasowującego się w wakacyjne klimaty, to śmiało możecie wybrać się
na „Agentów”. Jest to produkcja lekka, ze świetnym humorem, dobrym aktorstwem i
szaloną akcją. Klimatem przypominająca takie klasyki jak „Zabójcza Broń”. Myślę,
że za równo panie jak i panowie mogą czerpać dużo frajdy z seansu tego obrazu.
Fabularnie film stoi na porządnym poziomie, a kilka zwrotów akcji nie pozwoli
na nudę. Także moi drodzy możecie śmiało śmigać do kin, bowiem jest to jeden z
najlepszych filmów akcji tego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz