Joseph Gordon-Levitt jest naprawdę bardzo dobrym aktorem, co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości. Pytanie na które postaram się odpowiedzieć brzmi: „Jakim jest reżyserem?” jest to nie pierwszy przypadek w Hollywood, kiedy aktor staje po drugiej stronie kamery. Najlepsze przykłady to chociażby Clint Eastwood, czy znacznie młodszy Ben Affleck. Obydwaj panowie z powodzeniem spełniają się po obu stronach obiektywu. Obydwaj też mają na swoim koncie Oscary za produkcje których są ojcami. Czy do tego grona w przyszłości ma szansę trafić nasza dzisiejsza gwiazda? Myślę, że tak. Myślę też, że ma w sobie wszystko co potrzebne jest do osiągnięcia sukcesu na stołku reżyserskim. Gordon-Levitt jest jeszcze młody, przed nim jeszcze wiele pracy ale już teraz wygląda to bardzo obiecująco.
Muszę przyznać, ze reżyser bardzo dobrze to sobie
wymyślił. Na swój debiut wybrał temat dosyć kontrowersyjny, który jednocześnie
zainteresuje szerokie grono odbiorców. Dodatkowo wybrał naprawdę interesującą i
uzdolnioną ekipę aktorów. Tytułowy Don Jon to typ playboy’a. mówiąc szczerze to
Gordon-Levitt przeszedł niezłą metamorfozę. Wizdać, że nieźle przypakował na
siłowni. Zrobił sobie popularną, dyskotekową fryzurę, opaleniznę oraz dobrał
odpowiedni ubiór. Jon to gość dla którego w życiu ważne jest kilka rzeczy. Przede
wszystkim rodzina, u której stołuje się na coniedzielnych obiadach. Dalej są
przyjaciele, dom o który stara się jak najlepiej dbać, samochód którego mu cholernie
zazdroszczę (muscle car!), kościół do którego chodzi systematycznie (w tym
cotygodniowa spowiedź z mniejszych lub większych grzechów) oraz oczywiście
kobiety i dobra zabawa. Jednak jest coś od czego Jon jest po prostu
uzależniony. Jest to nałogowe oglądanie pornografii. Jak to mówi bohater: „Cipki
są zajebiste, ale nie ma to jak dobre porno”.
Pewnego
wieczoru w klubie Don Jon poznaje Barbarę. W tej roli jedna z najatrakcyjniejszych
aktorek Hollywood, czyli Scarlett Johansson. Okazuje się, że nie jest ona dla
bohatera łatwym kąskiem. Żeby pójść z nią do łóżka Jon musi się naprawdę
napracować i zmienić nieco swoje nawyki. Największym problemem dla niego jest
fakt, że obiekt jego westchnień jest ogromną fanką filmowych historii miłosnych.
Nieco innych niż te, które codziennie wieczorem zwykł oglądać nasz bohater. Kiedy
w końcu dochodzi między tą dwójką do zbliżenia, na światło dzienne wychodzi
fakt, że Jon uzależniony jest od masturbacji. Barbara przyłapuje go na gorącym
uczynku. Jak potoczyły się dalsze losy proponuję Wam samemu sprawdzić w kinie.
Powinnyście naprawdę dobrze się bawić podczas seansu.
Aktorsko
film prezentuje się naprawdę dobrze. Gordon-Levitt w tytułowej roli jest
świetny. Naprawdę gotów jestem uwierzyć, że gość wychował się w New Jersey i co
weekend wyrywa w klubach nowe niewiasty, które oczywiście są mu bezgranicznie
uległe. Aktor wczuł się idealnie. Jest naprawdę pewny siebie w swej roli. Takie
element jak mowa ciała i wypowiadanie się rodem jak z „Ekipy z New Jersey” są
tu na porządku dziennym. Johansson też nieźle wcieliła się w rolę Barbary.
Młodej kobiety która z pozorów wie czego chce. Która pragnie założyć rodzinę i
nad wszystkim panować. Jednocześnie poprzez niektóre mniejsze aspekty zdradza
swoją prawdziwą naturę głupiutkiej panienki. Tony Danza w roli ojca świetnie
wciela się w głowę rodziny rodem z Półwyspu Apenińskiego. Glenne Headly w roli
matki idealnie dopasowuje się z postacią Barbary. Jest też nielubiana przeze
mnie Julianne Moore. Gra ona znajomą Jona ze szkoły wieczorowej, jednak więcej nie
zdradzając dodam tylko, że ten wątek w filmie wzbudził we mnie najbardziej
mieszane uczucia.
Podsumowując,
„Don Jon” to naprawdę udany debiut Josepha Gordona-Levitta. Film z dużą dawką
humoru. Momentami wręcz przypominający parodię produkcji rodem z MTV. Historia
może nie jest porywająca, jednak ogląda się to wszystko naprawdę przyjemnie. Reżyser
ma u mnie dużego plusa za bezkompromisowe podejście do tematu, jaki został
poruszony w tej produkcji. Widać, że nie ma dla niego tematów tabu i tak
trzymać!
Recenzję przeczytałem. Chociaż nie pomogła mi z decyzją czy obejrzeć czy nie :). OCZYWIŚCIE że obejrzeć :) Wiedziałem już to na etapie produkcji. Grodon-Levitt, Johansson i przede wszystkim zabójczy trailer. Nikt by mnie nie odwiódł od seansu. Pozdrawiam. (proszę poprawić Tony Donza na Tony Danza, bo ta wychowana na Brooklynie legenda Amerykańskiego sitcomu jeszcze odnajdzie tego bloga, i co ? :)
OdpowiedzUsuń