środa, 6 listopada 2013

Nie ma to jak porno - "Don Jon".

            
Joseph Gordon-Levitt jest naprawdę bardzo dobrym aktorem, co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości. Pytanie na które postaram się odpowiedzieć brzmi: „Jakim jest reżyserem?” jest to nie pierwszy przypadek w Hollywood, kiedy aktor staje po drugiej stronie kamery. Najlepsze przykłady to chociażby Clint Eastwood, czy znacznie młodszy Ben Affleck. Obydwaj panowie z powodzeniem spełniają się po obu stronach obiektywu. Obydwaj też mają na swoim koncie Oscary za produkcje których są ojcami. Czy do tego grona w przyszłości ma szansę trafić nasza dzisiejsza gwiazda? Myślę, że tak. Myślę też, że ma w sobie wszystko co potrzebne jest do osiągnięcia sukcesu na stołku reżyserskim. Gordon-Levitt jest jeszcze młody, przed nim jeszcze wiele pracy ale już teraz wygląda to bardzo obiecująco.


            Muszę przyznać, ze reżyser bardzo dobrze to sobie wymyślił. Na swój debiut wybrał temat dosyć kontrowersyjny, który jednocześnie zainteresuje szerokie grono odbiorców. Dodatkowo wybrał naprawdę interesującą i uzdolnioną ekipę aktorów. Tytułowy Don Jon to typ playboy’a. mówiąc szczerze to Gordon-Levitt przeszedł niezłą metamorfozę. Wizdać, że nieźle przypakował na siłowni. Zrobił sobie popularną, dyskotekową fryzurę, opaleniznę oraz dobrał odpowiedni ubiór. Jon to gość dla którego w życiu ważne jest kilka rzeczy. Przede wszystkim rodzina, u której stołuje się na coniedzielnych obiadach. Dalej są przyjaciele, dom o który stara się jak najlepiej dbać, samochód którego mu cholernie zazdroszczę (muscle car!), kościół do którego chodzi systematycznie (w tym cotygodniowa spowiedź z mniejszych lub większych grzechów) oraz oczywiście kobiety i dobra zabawa. Jednak jest coś od czego Jon jest po prostu uzależniony. Jest to nałogowe oglądanie pornografii. Jak to mówi bohater: „Cipki są zajebiste, ale nie ma to jak dobre porno”.


Pewnego wieczoru w klubie Don Jon poznaje Barbarę. W tej roli jedna z najatrakcyjniejszych aktorek Hollywood, czyli Scarlett Johansson. Okazuje się, że nie jest ona dla bohatera łatwym kąskiem. Żeby pójść z nią do łóżka Jon musi się naprawdę napracować i zmienić nieco swoje nawyki. Największym problemem dla niego jest fakt, że obiekt jego westchnień jest ogromną fanką filmowych historii miłosnych. Nieco innych niż te, które codziennie wieczorem zwykł oglądać nasz bohater. Kiedy w końcu dochodzi między tą dwójką do zbliżenia, na światło dzienne wychodzi fakt, że Jon uzależniony jest od masturbacji. Barbara przyłapuje go na gorącym uczynku. Jak potoczyły się dalsze losy proponuję Wam samemu sprawdzić w kinie. Powinnyście naprawdę dobrze się bawić podczas seansu.


Aktorsko film prezentuje się naprawdę dobrze. Gordon-Levitt w tytułowej roli jest świetny. Naprawdę gotów jestem uwierzyć, że gość wychował się w New Jersey i co weekend wyrywa w klubach nowe niewiasty, które oczywiście są mu bezgranicznie uległe. Aktor wczuł się idealnie. Jest naprawdę pewny siebie w swej roli. Takie element jak mowa ciała i wypowiadanie się rodem jak z „Ekipy z New Jersey” są tu na porządku dziennym. Johansson też nieźle wcieliła się w rolę Barbary. Młodej kobiety która z pozorów wie czego chce. Która pragnie założyć rodzinę i nad wszystkim panować. Jednocześnie poprzez niektóre mniejsze aspekty zdradza swoją prawdziwą naturę głupiutkiej panienki. Tony Danza w roli ojca świetnie wciela się w głowę rodziny rodem z Półwyspu Apenińskiego. Glenne Headly w roli matki idealnie dopasowuje się z postacią Barbary. Jest też nielubiana przeze mnie Julianne Moore. Gra ona znajomą Jona ze szkoły wieczorowej, jednak więcej nie zdradzając dodam tylko, że ten wątek w filmie wzbudził we mnie najbardziej mieszane uczucia.


Podsumowując, „Don Jon” to naprawdę udany debiut Josepha Gordona-Levitta. Film z dużą dawką humoru. Momentami wręcz przypominający parodię produkcji rodem z MTV. Historia może nie jest porywająca, jednak ogląda się to wszystko naprawdę przyjemnie. Reżyser ma u mnie dużego plusa za bezkompromisowe podejście do tematu, jaki został poruszony w tej produkcji. Widać, że nie ma dla niego tematów tabu i tak trzymać!

1 komentarz:

  1. Recenzję przeczytałem. Chociaż nie pomogła mi z decyzją czy obejrzeć czy nie :). OCZYWIŚCIE że obejrzeć :) Wiedziałem już to na etapie produkcji. Grodon-Levitt, Johansson i przede wszystkim zabójczy trailer. Nikt by mnie nie odwiódł od seansu. Pozdrawiam. (proszę poprawić Tony Donza na Tony Danza, bo ta wychowana na Brooklynie legenda Amerykańskiego sitcomu jeszcze odnajdzie tego bloga, i co ? :)

    OdpowiedzUsuń