wtorek, 4 lutego 2014

Stare ale jare - "RoboCop"

Czy jest na sali ktoś, kto nie oglądał “RoboCopa”, bądź o nim nie słyszał? Śmiem twierdzić, że każdy szanujący się fan kina sci-fi powinien znać tę produkcję. „RoboCop” to dzieło Paula Verhoevena. Jest to film sensacyjny z domieszkami kina sci-fi. Obraz powstał w 1987 roku pod szyldem legendarnego studia Orion Pictures Corporation. To oni dali nam też m.in. Terminatora i Rambo. Film, który na karku ma już więcej wiosen niż ja. Obraz, który w niektórych kręgach zyskał status wręcz dzieła kultowego. 7 lutego 2014 roku do Polskich kin trafi nowa wersja tejże historii. Z tej okazji postanowiłem odświeżyć sobie ten klasyczny już film.

“Dead or alive, you're coming with me!”
Alex Murphy/RoboCop













„RoboCopa” pierwszy raz oglądałem za małolata. Jako mały dzieciak nie dostrzegałem pewnych przesłań jakie ten obraz zawiera. Dopiero teraz gdy dorosłem, uświadomiłem sobie jak ogromne ma on przesłanie i jak wiele ukrytych wiadomości w sobie zawiera. Paul Verhoeven w swoim filmie w sposób niezwykle inteligentny (genialna reklama planszówki dla całej rodziny, wiadomości tv) przemycił jakże ważne i istotne problemy otaczającego nas świata. Korupcja, chciwość, bezprawie, zagrożenie konfliktem zbrojnym, śmierć. To tylko niektóre z nich.

„Serve the public trust. 
Protect the innocent. 
Uphold the law.”
Alex Murphy/RoboCop










Film holenderskiego reżysera to obraz niezwykle brutalny. Na całe szczęście w tamtych czasach studia filmowe patrzyły przede wszystkim na realistyczność i przesłanie filmów, a nie na potencjalne zyski. Także w filmie nie brakuje krwi, a nawet pourywanych kończyn. Ponadto „RoboCop” zawiera jedną z najbardziej drastycznych scen śmierci. Główny bohater, Alex Murphy, grany przez Petera Wellera, zostaje w niej dosłownie zmasakrowany przez naboje shotgunów. To po tym wydarzeniu, z pomocą zaawansowanej technologii przeistacza się w tytułowego super glinę.

„Ooh, guns, guns, guns! Come on, Sal!
The Tigers are playing... tonight!
I never miss a game”
Clarence Boddicker










 Murphy zostaje wpakowany w stalową zbroję, jednak jak się okazuje w trakcie filmu, nie pozbywa się swojego człowieczeństwa. Wspomnienia, które powinny być teoretycznie wymazane, powracają z ogromną siłą. RoboCop zaprogramowany jest tak, by przestrzegać 3 dyrektyw. Jednak pod wpływem emocji, bohater zaczyna prowadzić swoją prywatną wojnę przeciwko zbirom panoszącym się po Detroit. Na ich czele stoi niejaki Clarence Boddicker. Jeden z największych skurczysynów jakich dane mi było oglądać. To wcielone zło. Szarlatan, którego ma się ochotę rozszarpać gołymi rękoma. Ogromna w tym zasługa kapitalnego Kurtwooda Smitha, którego możecie kojarzyć z roli ojca głównego bohatera serialu „Różowe lata 70.” Nie wyobrażam sobie innego aktora, który mógłby w tak genialny sposób wzbudzić we mnie tyle emocji.

“Thank You for Your Cooperation, 
Good Night!”
Alex Murphy/RoboCop











„RoboCop” to już dzieło kultowe. Film prosty w swej budowie, a jednak zawierający masę przesłań w stronę widza. Obraz posiadający kapitalny klimat, ze ścieżką dźwiękową która go jeszcze potęguje. Chyba każdy z Was kojarzy genialny w swej prostocie, stworzony przez Basila Poledourisa motyw przewodni tego filmu. Aż ciarki przechodzą po plecach. „RoboCop” to jeden z najlepszych filmów gatunku. Film, który może odrobinę się zestarzał, jednak nie można mu odmówić tego, że pomimo upływu czasu ma się ochotę do niego wracać. Era kaset VHS wiecznie żywa. Aż mi się łezka w oku zakręciła.

6 komentarzy:

  1. Zacne, a faktycznie łezka się w oku kręci. Kiedy recka Rebocopa 2014?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jutro idę na pokaz na 13, jak dam radę to wieczorem wrzucę, a jak nie to czwartek w dzień :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj to prawda, motyw muzyczny jest genialny. Czy nowy Robocop będzie w stanie zagrozić klasyce? Pewnie nie. Chociaż chciałbym żeby był po prostu przyzwoity (przede wszystkim ze względu na odtwórcę głównej roli). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Remake ma być tylko przyzwoity?

    Jeżeli ktoś już zdecydował się grać na czyjejś nostalgii i zbić kasę na dobrych wspomnieniach... powinien liczyć się z tym, że musi stworzyć arcydzieło. Musi stworzyć coś co da nową jakość i pokaże materiał z zupełnie innej perspektywy.

    Obawiam się, że w tym wypadku nie mamy do czynienia z próbą zrobienia remaku na miarę czasu, chodzi o szybkie zbicie 30-50 mln dolarów na Box-Office w pierwszy weekend, a potem wciskając prawa do sprzedaży filmy każdemu wydawcy jaki się na nie rzuci.

    Robo-Cop to arcydzieło. To film który jest świetnym odzwierciedleniem nie tyle scenariusza, co mentalności pewnych czasów. Mentalności mojego dzieciństwa przypadającego na późne lata 90 w Polsce, a na lata 80 w US. Kwintesencja VHS-owego szaleństwa.
    To film który daje to za co widz płaci - świetną rozrywkę, krwawą walkę i duże emocje. Daje całe mnóstwo zgrabnych tekstów, onlinerów, które można powtarzać bez końca:
    Dead or alive, you're coming with me!
    Bitches, leave!
    I'd buy that for a dollar!

    Robo stworzył własny poziom, do którego wiele filmów "direct to VHS" próbowało dorównać. Próbowało oczywiście z opłakanym skutkiem - co bawi nas do dziś.

    Do tego trzeba docenić wielkie poświęcenie i kunszt ludzi odpowiedzialnych za efekty specjalne i to prawdziwe efekty specjalne, a nie grafikę komputerową! (Musi mi Pan wybaczyć Panie P.) Wspaniały pancerz... ech.
    Peter Weller tracił nawet do 2 kilogramów podczas dnia zdjęciowego nosząc kostium. W niektórych scenach - dołem kostiumu były tylko bokserki, bo pancerz nie mieścił się do samochodu i kompletnie nie nadawał się do schodzenia w nim po schodach. (Ironicznie to właśnie schody załatwiają ED'a)
    Nie można pominąć też wszystkich cudownych eksplodujących woreczków z krwią. Gdzie indziej można dziś zobaczyć (poza filmami Q. Tarantino) tak wspaniałą celebrację filmowej przemocy? I to celebrację prawdziwą - wypełnioną litrami sztucznej krwi, a nie marną grafiką komputerową.

    Gdzie indziej główny bohater odstrzeliwuje penisa jednemu z rzezimieszków?

    Musze wspomnieć jeszcze o jednym. Paskudnej, okropnej, świętokradczej scenie z nowego filmu - Scenie w której kwestionuje się błękitno-metalowy projekt Robo-Copa zastępując go "taktyczną czernią". Jak można było tak postąpić?! Kto się na to zgodził?! Grzech.

    Na szczęście dzięki idiotycznemu Re-makowi ludzie przypominają sobie o tym co naprawdę dobre... o krwawym, brutalnym, momentami cudownie ironicznym Oryginale.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak jak napisałem. Jako fan oryginalnego Robocopa, życzę twórcom nowej wersji żeby była co najmniej przyzwoita. Jest wiele składowych w nowej produkcji, które powodują że tak MOŻE być. (chociaż przy każdym nieudanym remaku zawsze jest hurraoptymizm).

    Odstrzeliwanych przyrodzeń jest w kinematografii mnóstwo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja Robocopa oglądałem od dziecka, za każdym razem gdy puszczali w TV. Z biegiem lat również zacząłem dostrzegać w nim coraz więcej, w dużej mierze dzięki tym reklamom przerywnikom i wiadomościom.

    Niestety teraz po latach widzę, że film się trochę postarzał, chociaż... twórcom udało się rpzewidzieć upadek Detroit :D

    OdpowiedzUsuń