W 2012
roku świat filmu dał nam widzom kolejne po trylogii Sama Raimiego przygody
Spider-Mana. Był to swoisty reboot historii uwielbianego na całym świecie
bohatera, strzegącego Nowego Jorku w czerwono-niebieskim przebraniu, ozdobionym
pajęczą siecią. Nie doszłoby do tego gdyby nie fakt, iż Sony stało przed groźbą
utraty praw do wykorzystania postaci Pajączka, jeśli w ciągu 5 lat od ostatniej
części nie dostaniemy kolejnego filmu. Także rok 2012 był dla Sony deadlinem.
Świat filmu różnie zareagował na wieść o reboocie. Jedni wróżyli odgrzewanego
kotleta. Drudzy po cichu liczyli na rekompensatę za ostatnią, niezbyt udają
część wspomnianej przeze mnie trylogii Raimi'ego. Moim skromnym zdaniem wymiana
całej obsady i świeże spojrzenie na genezę i przygody Spider-Mana, wyszły mu
tylko na dobre. Winy Raimi’ego, Maguire’a, Dunst oraz Franco zostały odkupione.
Na kontynuację przeboju z 2012 roku nie trzeba nam było
oczywiści długo czekać. Sony kuje żelazo póki gorące. Bardzo popularnym
zabiegiem wśród ekranizacji komiksów jest budowanie spójnych uniwersów opartych
na konkretnych super bohaterach. W tym aspekcie twórcy Człowieka Pająka nie
chcą pozostać w tyle za konkurencją (Marvel/Disney oraz Fox) i to widać już od
pierwszej części wyreżyserowanej przez Marca Webba. W kontynuacji idą o krok
dalej, umieszczając w filmie nie jednego, a kilku przeciwników oraz naprawdę
wiele smaczków dla fanów komiksów oraz seriali animowanych. Nie byłoby filmu z
marvelowskiej stajni bez ich największego mentora, Stana Lee. Mistrz i tutaj ma
swoje świetne kilka chwil. Pisząc o smaczkach mam na myśli umieszczenie w
filmie kilku rozpoznawalnych postaci z uniwersum Pajączka, które swoje
alter-ego mogą śmiało ujawnić w późniejszych odsłonach serii. (Mi udało się
wyłapać między innymi Felicie Hardy aka Black Cat, Alistaira Smythe’a aka
Spider Slayer, macki Doktora Octopusa i skrzydła Vulture’a).
Po
pokonaniu Lizarda, Peter Parker (Andrew Garfield) rozszerza swoją działalność
jako Spider-Man. Staje się ulubieńcem Nowego Jorku. Wykorzystując swój pajęczy
zmysł i nadludzkie zdolności, chroni miasto przed wszelakim niebezpieczeństwem. Czy to ratując
pojedynczych, przypadkowych przechodniów, czy powstrzymując kradzież
niebezpiecznej substancji podczas szalonego pościgu. Pajączek jest szalenie
efektowny podczas swojej pracy i sypie przy tym przezabawnymi one-linerami na
lewo i prawo. Ma to czego brakowało postaci granej przez Maguiera, ma poczucie
humoru. W wyniku pewnych wydarzeń do miasta powraca dawny przyjaciel Petera,
Harry Osborn, syn właściciela Oscorp, Normana Osborna. W międzyczasie w mieście
pojawia się kolejne, największe w dotychczasowej karierze superbohatera
zagrożenie. Electro.
W
kontynuacji swoi przygód Niesamowity Spider-Man musi stoczyć walkę nie tylko z
niebezpiecznymi przeciwnikami jakimi są Electro (Jamie Foxx) oraz Green Goblin
(Dane DeHaan) ale również z samym sobą, ze swoim sumieniem. Peter miewa wizje
ojca Gwen (Emma Stone), a w głowie ciągle szumią mu słowa obietnicy jaką mu
złożył. Bohater jest rozerwany między tym co podpowiada mu serce, a tym co rozum.
Jest to jego osobista wewnętrzna bitwa. Marc Webb świetnie przedstawia wątki
zarówno romantyczne jak i te bardziej dramatyczne. Potrafi bardzo dobrze
pokierować aktorem, aby ten wypadł przed kamerą jak najlepiej. Między Peterem a
Gwen czuć niesamowitą chemię. Do tej młodej pary idealnie wpasowuje się Dane
DeHaan, szalenie zdolny aktor, którego możecie kojarzyć z „Kroniki”,
„Gangstera” bądź „Drugiego Oblicza”. Jego Harry Osborn kładzie na łopatki
kreację Jamesa Franco. Jest nieobliczalny, momentami wręcz szalony i po trupach
dąży do celu. Świetna kreacja.
“Niesamowity
Spider-Man 2” to zdecydowanie najefektowniejsza część przygód Człowieka Pająka.
Ekipa od efektów specjalnych momentami przeszła sama siebie. Skala zniszczeń
jakich dokonuje Electro robi kolosalne wrażenie. Na ogromną pochwałę zasługuje
ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Hansa Zimmera i jego Magnificent Six, w
której skład wchodzi m.in. Pharrell Williams. Udało im się stworzyć
charakterystyczne, wyróżniające się w tłumie dźwięków motywy przewodnie dla
postaci Spider-Mana oraz Electro. W przypadku tego drugiego romans gitarowych
riffów z dubstepowymi dropami idealnie wkomponowuje się w opowieść o tej jakże
tragicznej postaci. Czuć ogromny budżet tej produkcji. Jednak nie samą
epickością ten obraz stoi. Reżyserowi w kapitalny sposób udało się połączyć tą
efekciarską stronę filmu, z częścią bardziej subtelną, skupiającą się na
rozterkach, dramatach, wzlotach oraz upadkach bohaterów. Peter Parker jeszcze
nigdy nie dostał tak po kościach. Końcowa faza filmu i jej tragiczne wydarzenia
odcisną się na postaci Spider-Mana na bardzo długo jeśli nie na całe życie.
Nowe
przygody Spider-Mana to zdecydowanie wstęp do czegoś większego. Widać to
naprawdę na wielu płaszczyznach tejże produkcji. Electro, Green Goblin i Rhino
to tylko początek. Sony ma swój plan na spójne uniwersum i widać, że skutecznie
wciela go w życie. “Niesamowity Spider-Man 2” jest jednak filmem nie tylko dla
komiksowych maniaków. Śmiem twierdzić, że nawet laik będzie się na tej
produkcji bawił świetnie. Takiemu Pajączkowi mówię zdecydowanie TAK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz