„Sąsiedzi” w reżyserii Nicholasa Stollera, to sugerując
się zwiastunami oraz obsadą, jedna z najlepiej zapowiadających się komedii tego
roku. We wspomnianej obsadzie m. in. Etatowy hollywoodzki błazen Seth Rogen. Partneruje
mu urocza Rose Byrne. Wtórują im gwiazdki nieco młodszego pokolenia, czyli Zac
Efron, Dave Franco i chociażby Christopher Mintz-Plasse. Coraz powszechniejsze
jest zjawisko iż zwiastuny mają się nijak do całości obrazu. Jak jest w tym
przypadku? Przekonajmy się.
Kelly (Byrne) i Mac (Rogen) Radner to młode małżeństwo,
które wraz ze swoją kilkumiesięczną córeczką wprowadza się do domu na
przedmieściach. Zachwyceni faktem zamieszkania na swoim, nie spodziewają się
tego co przyniesie im przyszłość. Otóż do domu obok wprowadza się bractwo
studenckie Delta Psi Beta. Młodzi rodzice próbują podejść młodzież po swojemu,
oczekując w zamian ciszy i spokoju podczas nocy. Po pierwszej wizycie
(imprezie) u studentów, mają poczucie spełnienia swojej „misji”. Jak się
później okazuje, była to przedwczesna radość. Radnerowie zgłaszając pewnej nocy
na policji zbyt duży hałas u bractwa, podpadają studentom, a głównie ich
przewodniczącemu Teddy’emu (Efron), czego efektem stanie się wojna między
sąsiadującymi domami. Innymi słowy zaczyna bezkompromisowa się jazda bez
trzymanki.
„Sąsiedzi” to naprawdę przezabawny film. Naszpikowany jest
zróżnicowanym humorem. Znajdziemy w nim zarówno wiele żartów sytuacyjnych oraz tych
typowo amerykańskich, o pierdzeniu, bekaniu i innych fizjologicznych sprawach. Bohaterowie prześcigają się w coraz to zabawniejszych pomysłach, jak utrudnić życie sąsiadowi. Sądząc
po reakcjach widowni, proporcje zostały równomiernie rozłożone. Widać taka
forma okazała się być odpowiednia. Stoller w swoim filmie bardzo często
nawiązuje do popkultury. Najlepszym tego przykładem jest moim zdaniem scena, w której
studenci organizują imprezę-przebierankę w stylu Roberta DeNiro. Efron i Franco
są w niej po prostu kapitalni. Obraz w prześmieszny sposób jest więc satyrą
amerykańskiego życia na przedmieściach, a w szczególności amerykańskich
studentów, którym w głowie tylko imprezy, alkohol i sex.
Nieoczekiwanie jednym z najmocniejszych punków „Sąsiadów”
jest obsada. Seth Rogen świadomy swojego wyglądu i „lekkiej” nadwagi,
wykorzystuje ten fakt w iście perfekcyjny sposób. Kiedyś podchodziłem do tego
aktora z lekką niechęcią, dzisiaj natomiast, jest on gwarancją sukcesu. Jego gama
zabawnych min i mowa ciała jest kapitalna. Rose Byrne sprawdza się doskonale w
roli matki, pokazując niekiedy pazur i swoje drugie oblicze. Na pochwałę
zasługuje również Zac Efron. Bożyszcze nastolatek, znany głównie z High School
Musical, zaczyna przekształcać się we świadomego swojej gry aktora. Coraz
sprawniej dobiera sobie role, grając zarówno w filmach mainstreamowych jak i
bardziej kameralnych.
Jeśli spojrzę na listę filmów jaką obejrzałem w przeciągu
ostatniego roku, dochodzę do wniosku iż komedie nie mają na niej zbyt wielu
przedstawicieli. Jednak jeśli już dane mi jest obejrzeć przedstawiciela tego
gatunku, to na moje szczęście trafia mi się naprawdę bardzo solidna pozycja. Tak
było chociażby z ubiegłorocznymi „Millerami” i tak jest również z „Sąsiadami”. Jest
to film, który nawet u największego gbura wywoła uśmiech na twarzy. Oferuje nam
porządny, zróżnicowanych humor oraz niespodziewanie dobrą grę aktorów. To może
być jedna z najlepszych komedii tego roku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz