piątek, 17 października 2014

Gdzie jest Amy? - "Zaginiona dziewczyna".

David Fincher to mistrz thrillerów, to sprawa niepodważalna. Gdy tylko dowiedziałem się, że jeden z moich ulubionych reżyserów zabiera się za ekranizację jednej z najlepiej ocenianych książek ostatnich lat, wiedziałem, że z tego połączenia wyjdzie coś naprawdę mocnego. I tak w istocie jest. „Zaginiona Dziewczyna” to czołówka tego roku, mocny kandydat do wielu nagród aktorskich jak i technicznych. Składa się na to kilka ważnych czynników, ale o tym dalej.

Nick (Ben Affleck) i Amy (Rosamund Pike) to młode małżeństwo z równo pięcioletnim stażem. Nieoczekiwanie w dniu rocznicy ich ślubu Amy znika, a główne podejrzenie porwania bądź zabójstwa spada na jej kochającego męża. Nie trzeba długo czekać, aż media zaczynają interesować się tą sprawą, serwując Nickowi prawdziwe piekło na ziemi. Ciężko jest bardziej nawiązać do fabuły filmu, bowiem tak naprawdę każda informacja może zostać odebrana jako potencjalny spoiler.  Także zakończmy ten akapit tym, że Nick za wszelką cenę stara się odszukać żonę. Przynajmniej tak mi się do czasu wydawało. 

Fincher najpierw w kapitalny sposób buduje napięcie. Porwanie, śledztwo, oskarżenia, ból i cierpienie. I nagle jak gdyby nigdy nic dostajemy piąchą w mordę. Połowa filmu, a my już wiemy kto, co i dlaczego. Przynajmniej może się tak wydawać. Jednak wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze? To wcale nie psuje zabawy z dalszego oglądania filmu. Wręcz przeciwnie. Krok po kroku dowiadujemy się, dlaczego doszło do takich, a nie innych wydarzeń. Reżyser serwuje nam najpierw intrygę, a potem odkrywa karty, budując przy tym niesamowitą ciekawość w widzu. I to się sprawdza!


Wszystko to nie miałoby najmniejszego prawa się udać, gdyby nie kapitalnie dobrana obsada. Ben Affleck, naczelne drewno Hollywood, odgrywa tutaj rolę swojego życia. To idealny odtwórca kochającego męża, złotego dziecka, który ma jednak kilka tajemnic. I te jego zawadiackie uśmieszki. Dużym zaskoczeniem dla mnie było obsadzenie w poważnych rolach dwój aktorów komediowych. Są to Neil Patrick Harris, znany z serialu „Jak poznałem waszą matkę” oraz Tyler Perry. Szczególnie ten drugi kradnie każdą scenę, w której się pojawia. Fincher bawi się swoją obsadą oraz tym jak zaszufladkowani są niektórzy aktorzy. Jest tutaj świetna, absurdalna scena, w której Perry obrzuca Afflecka żelkami za jego… drewnianą grę! Bomba!

Mógłbym tak chwalić obsadę, jednak największe brawa należą się Rosamund Pike, wcielającej się tytułową zaginioną dziewczynę. Cóż za rola. Z pozoru zwykła, młoda kobieta, kochająca żona, a pod maską wyrafinowana, zdolna dosłownie do wszystkiego manipulatorka. Nominacje do najważniejszych nagród powinna mieć jak w banku. Tutaj każdy ma jakąś maskę pod którą skrywa swe prawdziwe oblicze.


Wszystkie dotychczasowe filmy Finchera charakteryzowały się doskonałym wykonaniem technicznym, świetnymi zdjęciami oraz ścieżką dźwiękową. Tak jest i tutaj. „Zaginiona dziewczyna” to najmniej efektowny film w dorobku reżysera, jednak w żadnym wypadku nie jest to minus tej produkcji. Jest bardzo klimatycznie, a to dzięki niezastąpionemu duetowi w postaci Trenta Reznora oraz Atticusa Rossa. Klimat momentami jest tak gęsty, że można by na nim powiesić siekierę.


„Zaginiona dziewczyna” to świetny, trzymający w napięciu film. Zbudowany na doskonałej, pełnej zwrotów fabule oraz życiowych kreacjach aktorów. Jest to również satyra na zachodnie media, z naciskiem na stacje telewizyjne oraz to jak łatwo można zmanipulować widza. Fincher udowadnia, że jest mistrzem w swoim fachu. Jak tak spojrzę wstecz, to każdy obejrzany przeze mnie film tego autora dostał bardzo wysoką ocenę, taką też daję jego najnowszemu dziełu. Niewątpliwie jest to jeden z najlepszych filmów roku.   

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy! Naprawdę warto wydać te kilkanaście złotych i cieszyć się blisko 2,5 godzinnym seansem.

      Usuń