czwartek, 9 stycznia 2014

Marzenia się spełniają... - "Sekretne życie Waltera Mitty".


     „Sekretne życie Waltera Mitty” jest luźną ekranizacją opowiadania o tym samym tytule, autorstwa niejakiego Jamesa Thurbera, satyryka i humorysty żyjącego w pierwszej połowie XX wieku. Jest to też swego rodzaju remake obrazu z 1947 roku. Bohaterem filmu jest tytułowy Walter Mitty (Ben Stiller). Facet średniego wieku, pracownik magazynu LIFE. Dokładnie rzecz biorąc kierownik działu zajmującego się negatywami oraz obróbką zdjęć. Mieszka z nadopiekuńczą matką i co chwile napastowany jest przez młodszą siostrę. Walter to na pierwszy rzut oka spokojny i sympatyczny gość. Jego praca jest za razem jego wielką pasją. Cierpi jednak na pewną dolegliwość. Zdarza mu się śnić na jawie. W snach tych, nasz bohater przeistacza się w człowieka, którego życie pełne jest przeróżnych przygód. Nie straszne mu pościgi, potyczki z szemranymi typami, czy ratowanie kota z  płonącego budynku. Jak można się łatwo domyślić, dolegliwość Waltera dosyć często pakuje go w nieciekawe, niezbyt sympatyczne sytuacje, w których to staje się pośmiewiskiem dla otoczenia.



            W pracy Walter poznaje Cheryl (Kristen Wiig), rozwódkę oraz matkę małego Richa. Tłem dla ich świeżej znajomości jest dosyć napięta atmosfera w pracy. LIFE bowiem zmienia swoją formułę z wersji papierowej na tą online. Nietrudno się domyślić, że spora część pracowników straci swoją pracę. Walterowi przypada bardzo ważne zadanie do wykonania. Otóż ceniony fotograf Sean O’Connell przysyła mu paczkę ze swoimi ostatnimi zdjęciami. W dołączonym liście instruuje bohatera, że zdjęcie numer 25 to jego największe osiągniecie i pragnie aby to ono widniało na okładce ostatniego papierowego numeru LIFE. Niestety z niewyjaśnionych przyczyn zdjęcia nie ma w przesyłce. Walter stoi przed nie lada wyzwaniem. Pod presją swojego irytującego i strasznie wkurzającego szefa, postanawia odszukać O’Connella z nadzieją, że to on posiada owe zdjęcie numer 25. Niemałą rolę odgrywa w tym wszystkim Cheryl, w której to podkochuje się Walter.


            Za właśnie jej namową nasz bohater wyrusza w podróż pełną niesamowitych przygód. jak na gościa, który w życiu nie zrobił niczego nadzwyczajnego, nie był w żadnym ciekawym miejscu, jest to ogromny krok naprzód w odszukaniu samego siebie. Tak oto nasz marzyciel wyrusza w podróż, począwszy od Grenlandii, przez Islandię, aż po Himalaje. To co się dzieje na ekranie na pierwszy rzut oka może wydawać się kolejnym snem na jawie Waltera. Jednak nic bardziej mylnego. Mitty podczas tej jednej wyprawy zalicza skok do Oceanu Arktycznego, stacza pojedynek z rekinem, cudem przeżywa wybuch wulkanu. Przede wszystkim zaczyna wierzyć, że wszystko w życiu jest możliwe. W międzyczasie telefonuje do niego Todd (Patton Oswalt) pracownik portalu społecznościowego, na którym zarejestrowany jest nasz bohater. Rozmowy między obydwoma dżentelmenami są niezwykle humorystyczne.

            Ben Stiller wcielający się w głównego bohatera, tworzy naprawdę świetną kreację. Jego Walter Mitty jest człowiekiem niezwykle ciepły. Podczas seansu ma się wrażenie, że bez wahania pomógłby każdej napotkanej osobie. Bohater w miarę upływu czasu zmienia się diametralnie. Z marzyciela ubranego w koszulę, krawat i spodnie w kant, zamienia się w wyluzowanego kolesia ubranego w jeansy i bluzę z kapturem. Do tego zapuszcza mocny zarost, niewątpliwie dodający mu zawadiackiego uroku. Nie ma już dla niego rzeczy niemożliwych.


            Szalenie mocną stroną „Sekretnego życia Waltera Mitty” są przepiękne zdjęcia. Krajobrazy Islandii, czy Himalajów zapierają dech w piersiach. Niemała w tym zasługa Stuarta Dryburgha, który z kamerą wyczynia cuda. Porusza się z nią z gracją, a zdjęcia jego autorstwa są żywe i pełne kolorów. Kolejnym ważnym elementem, który współtworzy całość jest świetna, bardzo klimatyczna ścieżka dźwiękowa autorstwa Theodore Shapiro. Jego muzyka jest niczym miód dla naszych narządów słuchu. Utwory są w większości delikatne, stonowane. Królują cymbałki, bębny, gitara klasyczna. Prócz muzyki Shapiro ważną rolę odgrywają utwory innych wykonawców. Ja w głowie cały czas nucę szalenie klimatyczny i subtelny utwór „Dirty Paws” zespołu Of Monsters and Men. Jak również pełen energii „Step Out” autorstwa Jose Gonzaleza. Niewątpliwie ścieżka dźwiękowa to bardzo mocna strona tego filmu.


            „Sekretne życie Waltera Mitty” to moim zdaniem jedno z największych osiągnięć Bena Stillera. Aktora i reżysera w jednej osobie. Stworzył on obraz o bardzo pozytywnym wydźwięku. Film który bawi oraz uczy jednocześnie. Film z przesłaniem. Życie potrafi być piękne moi drodzy. Nie zamykajmy się w biurach. Nie skupiajmy się tylko na pracy. Bawmy się, przeżywajmy przygody. Popuśćmy wodze fantazji. Po tym filmie człowiek ma ochotę wybiec z sali kinowej i niczym główny bohater wyruszyć w pełną przygód wyprawę. Czyż to nie jest wystarczająca zachęta dla widza?



2 komentarze:

  1. Trafna recenzja, która dobrze mówi o filmie. Przyczepiłbym się tylko do pomylenia nazwy magazynu ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, przecież to było LIFE a nie TIME. Nie wiem co się ze mną dzieje, w recenzji Wilka z Wall Street pomyliłem Ferrari z Lamborghini :P

      Usuń